|
Ciekawe,ze na alarm nie bije angielska prasa wedkarska,ani wzmianki o tym,ze ryby sa zgrozone przez "zabojcow" z Polski.O jakie licencje chodzi,o roczne pozwolenia Agencji Srodowiskowej?To jedynie dokument uprawniajacy wedkarza do poslugiwania sie wedka,takie wedkarskie "Prawo Jazdy".Na wiekszosci lowisk obowiazuja dodatkowo oplaty dzienne.Lowiska takie sa strzezone,monitorowane i nie sadze,by emigranci byli akurat zagrozeniem dla takich lowisk,strach w moim mniemaniu bierze tu gore.Dlaczego nikt nie wspomni o tym ilu angielskich "klusownikow" jest przylapywanych bez licencji Enviroment Agency?Poza tym,emigranci byli od zawsze!!!Czy rzeczywiscie problem pojawilby sie dopiero teraz?Co to znaczy stufuntowe kary dla Polakow wedkujacych bez waznej licencji?Z tego co sie orientuje,fakt wedkowania bez odpowiednich zezwolen jest karany kilkunastokrotnie wiekszymi sumami i przewaznie konczy sie procesem.Jeszcze raz podkreslam fakt,ze lowiska dostepne wylacznie na podstawie Enviroment Agency Rod Licence to margines,ktory chyba nie powinien byc brany pod uwage.Nie wierze,ze Polacy wylapia wszystkie ryby np. z Tamizy,nie ma takiej mozliwosci.Choc czytajac posty o Bobrze,Dunajcu i innych,czarne mysli chodza mi po glowie.
Uwazam panike za mocno przesadzona,nie zmienia to faktu,ze tak moga byc polscy wedkarze odbierani-wszystko w leb i do wora.
Byla afera z Rumunami zywiacymi sie labedziami ze stawow w okolicach Buckingham Palace.I co?Ano nic,labedzi i innej masci ptakow wodnych w Londynie pod dostatkiem i sadze,ze ,pomijajac przypadki rzeczywistego lamania prawa i klusownictwa,angielski rybostan nie jest absolutbnie zagrozony przez "miesiarzy z Polski".
H.
|