|
Te same zasady mają zastosowanie w łowiskach z karpiami, szczypakami, sandaczami, leszczami, płociami okoniami czy każda inna rybą. W tych innych jeszcze bardziej, bo rozbudowana bywa struktuwa gatunkowa wód i relacje między liczebnościa osobników poszczególnych gatunków rzutują na jakośc zagospodarowania. W dużej mierze dotyczy to też wód pstrągowych, ale na razie na to zwraca się mało uwagi.
Mówiąc w skrócie - nie da się wyłowić z glinianki więcej karpi niż się wpuściło. I jak sie zaraz po zarybieniu rzuci horda "odlawiaczy" to po tygodniu czy wóch można moczyć wędkę jak w wannie.
Nie chodzi o to, żeby "to wszystko padlo" tylko żeby stanęło na nogi, kierowane głową. Tylko do tego w tej głowie musi cos być, tak wśród przedstaiwcieli wędkarzy, jak i wśród wedkarzy, spośród których się wywodzą i na ktorych zapotrzebowanie dzialają. Zmieni się zapotrrzebowanie to zmieni się i styl dzialania. Raczej nie odwrotnie.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
PS. I wcale "więcej zarybiać" nie przeklada się wprost na "więcej ryb". A nierzadko dzieje sioę wręcz przeciwnie. Zarybianie prowadzi do zaniechania czynności prowadzących o przybywania ryb w łowisku i "znieczula" na istotne problemy.
|