|
Panie Romanie, nie promuję żadnej postawy. Raba górna jest łowiskiem pstrągowym, gdzie zarybia się hodowlaną rybą dla wędkarzy, a dzikim narykiem pochodzącym od miejscowych tarlaków, o których sądzimy że są dzikie, bo złowione w bardzo niedostępnych z rzeki potokach, dopływach Raby, dla kompensowania niewielkich wyników naturalnego tarła. W ten sposób pstrągi potokowe i łososie z nie obciętą płetwą tłuszczową są "bardziej" dzikie niż z obciętą.
Wędkarze mogą ryb na Rabie nie zabierać lub zabierać - trakruję klientów łowiska wydaje się bardzo sprawiedliwie, mimo że to właśnie ci, co zabierają ryby finansują je w 85%, a Nokilowcy w 5% (pozostałe 10% pochodzi ze źródeł pozawędkarskich). Uważam bowiem, że zasada no-kill dla ryb dzikich, mających możliwość odbycia tarła jest jaknajbardziej zasadna także z przyrodniczego i hodowlanego punktu widzenia. Ale już nie z biznesowego punktu widzenia: bowiem stosowanie jej do ryb hodowlanych przynosi nieodmiennie straty. Z tymi stratami na Rabie godzę się dla celów wyższych - ale już na przykład na Cholerzynie, gdzie łososiowate nie rozmnażają się, C&R jest zabroniony, nie tylko dla łososiowatych ale także i dla innych ryb.
Co do etyki młodych wędkarzy, to proszę mi wytłumaczyć, co jest bardziej etyczne: złowienie kilku rybek na grila, czy kłucie hodowlanych ryb przez cały dzień dla zabawy?
Bez urazy, ale nie mam zamiaru swojego autorytetu narażać poprzez rozpowszechnianie dobrych idei w dziedzinach, do których nie mają zastosowania.
|