|
i tak i nie.... Tylko ograniczenie presji może ograniczyć zjawiska, o których tu się pisze. Dane łowisko ma okreśłona możłiwość przyjęcia łowiących, wiec tylko systemy limitowanych licencji (połaczonych z limitami i rejestrami połowu) mogą cokolwiek tu zaradzić. I nie będzie wtedy istotne, czy przyszedł "blacharz", czy "muchozol". Oczywiście może byc tak, ze np. w konkretnym miejscu możliwe będzie wydanie 10 licencji na spin, a 20 na muchę (dla uproszecznia pomijam wariant mieszany, ale i tałoby się zrobić) lub na odwrót... W naszych wodach pomieści się konkretna ilość ryb. Tak samo w danym okresie, bez uszczerbku dla ich populacji, konkretna ich ijlość może zostać odłowiona, co wprost przekłada się na liczbę próbujacych tego dokonać.
Nieograniczony dostęp, limitowany tylko poniesioną opłatą prowadzi do takich sytuacji jak opisał KOlega na poczatku wątku... Nad wodą robi się za tłoczno, a to nieuchronnie kończy się animozjami.... Ryby też pewnie parę gorzkich słów by rzuciły...
Pozdrawiam
|