| |
Marcinie,
Sądzę, że istnieje i często o tym piszę.
Nie można negować podstawowych zasad gospodarowania i nazywanie normalnych łowisk "komercyjnymi", a nienormalnych "normalnymi" jest nieporozumieniem.
Trzeba sporządzić bilans zasobów biologicznych i bilans ekonomiczny łowiska. Zobaczyć co da się zrobić samemu, co może za nas zrobić przyroda jeżeli pomożemy jej stwarzając odpowiednie warunki. Wtedy bilans może pozwolić na prowadzenie normalnego łowiska przy niskim poziomie kosztów. Temu służy normalnie pojmowany, stowarzyszeniowy model wedkarstwa. Taki, w którym jeden drugiego nie "kiwa", zasady funkcjonowania sa oparte na racjonalnych kalkulacjach i na wiedzy, a nie na uprzedzeniach, przesądach i chciejstwie.
Natomiast jeżeli chce się "tylko łowić", a całą pracę mają wykonać zatrudnieni ludzie to wtedy trzeba po prostu zapłacić. I to niemało. Bo "ktoś" powinien zadbać, "ktoś" powinien zorganizować, "ktoś" powinien zarządzić, "ktoś" powinien posprzątać, "ktoś' przypilnować, "ktoś" zarybić ......... Kiedy zsumuje sie tych wszystkich "ktosiów" i to odpowiednią liczbę "ktosiów" (mrzonką jest dobre zarządzanie tysiącami hektarów zróżnicowanych wód przez kilku etatowych pracowników, ktorzy oprócz tego mają mnóstwo innych rzeczy do wykonania oraz przez kilku "działaczy" na rzecz tysięcy chętnych) , doda do tego koszty materiałów i ryb, sprzętu do wykonania tych wszystkich czynności, a następnie podzieli tę sumę przez liczbę chętnych do łowienia, a jeszcze chcących łowić w rybnej wodzie i bez tłoku to wychodzi niezła suma z dzień łowienia.
Trzeba sobie zdać sprawę, że na razie mamy tanio. Z różnych względów. Najlepsze łowiska w kraju, oparte na zarybianiu, przy naszej presji wędkarskiej, za 12 -15 Euro dziennie? A "komercyjnie" prowadzone łowisko na Rabie za 7 lub 10 Euro dziennie? A koszty decydujące o niezbędnych nakładach mamy całkiem "europejskie".
Warto zacząć kalkulować "normalnie".
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|
