|
To co, wszyscy maja wieńce, czy się uczą i nie skończyli 24? Tak tez pewnie nie jest, więc niech to będzie ok.24 czyli ok.2 mln/miesięcznie, to tez wygląda nader poważnie i niczego nie zmienia (przy okazji czemuż to takich danych nie ma na stronie ZG PZW czy stron Okręgów, co tajne?). Masz takie dokładne dane to podaj, przeliczymy.
Drogi Bogdanie,
Nie wsyscy mają zniżki ale jest ich wielu. Dlatego moje szacunki są oparte na pewne uśrednienia "ważone" i wychodzi mi około 30 zł/rok składki członkowskiej. Nie mam danych szczegółowych. Nie interesowałem się nimi tak dogłębnie bo nigdy nie miałem w planach zarządzania ZG. Nie sądzę żeby były to dane tajne. One zapewne są dostępne bez większego problemu w Okręgach, gdzie pewnie budżet i sprawozdania z wykonań rocznego planu fionansowego PZW są. Ale skoro zainteresowanie członków PZW ogranicza się do jednej w roku wizyty u skarbnika w kole .... Uważam, że przejrzystość struktur jest wartością ale musi ona służyć jasno określonym celom. Informaowanie dla informowania jest stratą finansów i energii. Czasem żeby uzyskac informację publicznie dostępna trzeba wykazac trochę inicjatywy samemu .
Piszesz utrzymanie biura kosztuje. No dobrze, ale po co mi prezesi, dyrektor, czy księgowa (gminy je mają i to dobre) ja potrzebuję ludzi do roboty, a nie do rządzenia, rozsądny biznes plan i tylko jego realizacja. Dobry ichtiolog i kilku pracowników, strażników, pomocników (czy jakby ich tam można nazwać). Ot wszystko.
Ubawiłeś mmnie. W Okręgu krośnieńskim, który wszyscy chyba cenią za wyniki gospodarcze i decyzje, jest dyrektor, który macha elektrodą nad wodą, wyciera ryby własnoręcznie, wiezie narybek nad wodę i rozprowadza w ramach zarybień, jest motorem i mózgiem przedsięwzięcia. jest księgowa, która prowadzi rozliczenia Okręgu, wszystkich kół, kilku ośrodków zarybieniowych, licencji na San itp, a także prowadzi administrację biura.
Jest dwóch pracowników, którzy jednocześńie prowadzą kontrole nad wodami, kilku strażników, niezbędna ekipa w ośrodkach hodowlanych. Ludzie wybierani, zaangażowani w wędkarstwo, często nie l;iczący godzin pracy. Chcesz ich zamienić na gminnych gryzipioórków? Masz wyonbrażenie i dyrektorze biura Zo jako grzejącym stołek nierobie na związkowej synekurce? Tak nie jest tam gdzie za sprawą członków PZW działa dobrze. Jeżeli u Coebie działa źle to może warto to zmienić. Bo stosunkowo łatwo da się. A może Ty po prostu nie wiesz co dzieje się w Twiojej organizacji, a swoje pretensje opierasz na wyobrażeniach?
Jeżeli Muchowy Klub Krakowskich Ceprów potrafi dogadać się z takim dzierżawcą wody, (powiedzmy w zamian za pomoc w ochronie, przy odłowach, zarybieniach itp.) to koszt „dniówki” dla ich członków wyniesie 15zł , a „nie zrzeszony” zapłaci 25zł (oczywiście są to kwoty przykładowe). Chcesz pomagać, pracować – łowisz taniej, nie chcesz – płacisz trochę drożej (ale też łowisz). I tu jest całkowita dowolność, bo w tej chwili ceny są tak ukształtowane, że jej nie ma.
Nie do końca rozumiem Twój wywód. Jaki dzierżawca? Jeżeli ktoś dzierżawi wodę to albo ma swoich ludzi albo zatrudnia ludzi " z zewnątrz". Za pracę (indywidualną) w takim przypadku należy się indywidualne wynagrodzenie. Stowaryzszenie jak najbardziej może pomagać ale nie za korzyści dla członków. Stowarzyszenie jest organizacją o charakterze niezarobkowym !!! Stowarzyszenie może gromadzić (zarabiać) środki na realizację swoich celów statutowych. Tak więc stowarzyszenie może dogadac się z dzierżawcą że wykona na jego rzecz prace za wynagrodzeniem na rzecz stowarzyszenia, które to środki wykorzysta np. na rzecz edukowania młodych wedkarzy.
Uważam, to może burzyć zastany obraz świata, że członkowie stowarzyszenia i osoby nie będące członkami stowarzyszenia powinny wnosić takie same opłaty licencyjne, wynikające z potrzeb łowiska, a nie związane z zasobnościa kieszeni.
Twierdzisz za 25 złotową licencje nie utrzymam łowiska? OK, oto prosty bilans: 1kg. tęczaka kosztuje 9-12 zł, jestem sporym odbiorcą więc spokojnie wynegocjuje 7-8, a może jeszcze z dostawą. Tym bardziej, że mnie interesują raczej ryby większe, czyli znacznie tańsze (bo nie handlowe). Hipotetyczne łowisko funkcjonuje na zlewni Dunajca od źródeł po zbiornik czorsztyński, jako „no kill” na wszelkie łososiowate (za wyjątkiem tęczaka) i lipienie, z możliwością zabrania 1 sztuki tegoż tęczaka w wielkości do 45 cm. (tak ok.1kg). Reszta to kwestia reklamy itp. by ściągnąć chętnych. Po wtóre oczywiście staram się dość szybko stworzyć własną bazę hodowlaną i po jakimś czasie ten kilogram ryby kosztuje mnie znacznie, znacznie taniej. Przykład J.Jeleńskiego jest nader wymowny, ścieżki przetarte, tylko się wzorować.
Dobrze, że przywołałeś przykład Józka Jeleńskiego. Pogadaj z nim to Ci powie jak wyglądają rzeczywiste nakłady na prowadzenie łowiska. Z danych dostępnych dotyczących jego łowiska - zwrot z zarybienia tęczakami jest na poziomie 50% (musisz nakarmić wydry, kormorany, kłusowników i założyć bodaj niewielką śmiertelnośc naturalną oraz migracje). To tylko jeden ze składników kosztów.
A trener to ten obecny, wam nie wypada, ale ja mogę krytykować, nie chce więcej bo leżącego się nie….., ale wpadek nie tylko tych trenerskich trochę było.
Tak się składa, że trenera obecnego znam od wielu lat. Życzyłbym Ci tak oddanego dyrektora biura. Krytykować łatwo. Ale tym łatwiej wtedy kiedy nie wie się o nocach spędzonychw ośrodkach zarybieniowych, o skutecznych wysiłkach na rzecz zdobywania funduszy dla Dunajca, o konieczności lawirowania między sprzecznymi często roszczeniami wedkarzy itp. Zapewniam Cię, że mogłoby byc gorzej. Jak w znanym powiedzeniu - "szanuj szefa swego - możesz mieć gorszego". Podobnie do dyskusji w sprawie pracy trenerskiej - komentować, zwłaszcza z pozycji komentatora nieprzychylnego łatwo. Zrobić coś lepiej - trudniej. Najłatwiejsza jest postawa besserwissera, ale ona nie prowadzi do poprawienia funkcjonowania struktury. A drogi do poprawy są. Ich początkiem - wiedza i zaangażowanie.
Srdecznie pozdrawaim
Jurek Kowalski
|