| |
Do swojej ulubionej rzeki mam 150 km. Na jesieni pilnowałem tarlisk 3 razy + byłem 2 razy na najbliższej rzeczce. Pracuję, mam rodzinę i jakoś się da. Policja bardzo chętnie bierze udział w akcjach bo chłopakom wzrasta wykrywalność. Jest to kwestia dogadania się i nic więcej. Prócz tego mogą wystawić mandat co jest często bardziej skuteczne niż wzywanie przed sąd. Zapewniam,że wszystko da się zrobić, a wymaga to mniej zabiegów niż zorganizowanie przeciętnych zawodów.
Piotrek
Do ulubionej rzeki mam 850km (ze Szczecina) do najbliższej (niedawno skanalizowanej) około 100. Pomimo Twoich zapewnien, że wszystko da się zrobić zapewniam Cię, że niestety nie wszystko. Przy moim rodzaju pracy nawet gdybym miał do dyspozycji helikopter to i tak nie mógłbym pilnowac rzek przez większą częć roku. Od tego naprawde jest policja, PSR, słuzby leśne itp. Zeresztą nie mam ochoty "zarobić widłami w oko" albo zobaczyć swojego auta w fotogenicznych płomieniach, bo naraziłem się miejscowym... Hasło "weźmy prawo w swoje ręce" pobrzmiewa dzikim zachdem z lat 70-80 XIX wieku i nasze beznadziejne prawo bardziej chroni przestępce niż uczciwego obywatela. Nie tak dawno był proces faceta, co zastrzelił złodzieja we własnym mieszkaniu, kobiety która postrzeliła złodzieji na własnym podwórku czy policjanta który zastrzelił uciekającego złodzieja na ulicy w Warszawie. Fajne mamy to prawo  . Nie tak dawno miałem okazję obserwować działanie policji w Stanach. Parę sekund po wezwaniu do dwóch szarpiących się przed sklepem facetów zgarneło trzy radiowozy, była też karetka i straz pożarna. Tyle, że w samym Chicago policja ma więcej samochodów niż policja w całej Polsce. Przerabialiśmy już trójki klasowe (rodziców) chodzących po ulicach, żeby zwalczać narkomanie. Nic z tego nie wynikło. Pomysły rodem z filmu "Siedmiu Wspaniałych" to utopia. Rózne AKCJE nie załatwią rzetelnej ochrony wód. Amatorskie pilnowanie tarlisk może mieć znaczenie tylko odstraszające, a jak to już napisał Tomek, nie mam ochoty na wchodzenie w konflikt z KK bo kłusol oskarzy mnie o bezprawny atak. Z moich osobistych obserwacji wynika zresztą, że i policja, PSR, SSR raczej "wyżywa się" na bogu ducha winnych, legalnych wędkarzach bo ci im krzywdy nie zrobia. Facet z obrzynem, widłami czy bejsbolem może zrobic im kuku więc najczęściej obchodzą go szerokim łukiem. Też bym tak robił za 1300 PLN miesięcznie plus ryzyko pierdla za "nadużycie" siły.
Zgadzam się co do jednego, że sytuacja polskich rzek jest katastrofalna i wymaga RADYKALNYCH działań. Ja osobiście przez ponad 40 lat wędkowania NIE WIDZIAŁEM patrolu policyjnego nad jakąkolwiek rzeką. Takiego rutynowego. Jeden, jedyny raz policjant zatrzymał mnie przechodzącego z wędka przez most żeby sprawdzić czy mam... zameldowanie na pobyt czasowy (to było gdzieś w latach 70-tych).
Wędkując samotnie (nawet jeśli jedziemy we dwójke lub trójkę to i tak jesteśmy o kilkaset metrów od siebie) mam wystarczającego stracha, że mi mordę obija, zabiorą drogi sprzęt i odjadą moim samochodem zostawiając mnie o zmroku o 20 km od najblizszej komendny policji, żeby nawet dyskutowac czy zwracać uwage na postępowanie. Wiele, naprawde wiele razy spotykałem "muszkarzy" wręcz chwalacych się nadkompletami i niewymiaroymi rybkami w koszyku. I co mógłbym sam zrobić? Chyba tylko wiać i kląć pod nosem.
Pozdrawiam serdecznie,
Wiesiek
|
