| |
Witam,
Nie wypowiadałem się do tej pory, ale w końcu determinacja prawie samotnego na placu boju Witka zachęciła mnie do tego. Moim zdaniem odpowiedzialni za marny stan wielu rzek w zakresie populacji pstrąga i lipienia są łowiący i zabierający ryby wędkarze. Posłużę się tutaj konkretnymi przykładami - San, Reda, Radunia, Wda, Łeba i ostatni koronny przykład - Dunajec. Ile ryb może uchować się w wodzie, gdy wędkarze nie tłuką ich na okrągło w łeb, bo jest duża lub brudna woda - to było widać. Natomiast San nie może się odrodzić, bo jest na okrągło trzepany. Na mniejszych Pomorskich rzekach sytuacja jest podobna, tylko nieco gorsza, bo mniejsze rzeki łatwiej wyłowić. Widziałem jak Witek holuje ryby - bezzadziorowy haczyk, kilka sekund i ryba bez szwanku ląduje w podbieraku, a następnie w wodzie. Sam łowię rocznie setki lipieni i nie stwierdziłem, żeby po moim połowie któremuś stało się coś złego. Jedyny ślad po złowieniu, a i to nie zawsze, to maleńki czerwony punkcik w okolicach wargi. Zabijanie złowionych ryb zgodnie z aktualnym regulaminem w liczbie równej kompletowi uważam za atawizm z poprzedniej epoki. Bardzo groźny atawizm. Osobiście zabieram rybę bardzo rzadko i to tylko z wybranych rybnych odcinków rzek - tam, gdzie w mojej opinii nie zagraża to populacji. Uważam, że przy obecnym stanie polskich wód płynących powinno się wprowadzić całkowity zakaz zabijania pstrągów i lipieni poniżej 40 cm na okres ok. 10 lat. lub całkowicie zasadę no kill. Kto ma ochotę zjeść rybę, to niech złowi sobie gatunek, który nie jest zagrożony, pójdzie do sklepu i kupi rybę morską w miejsce nielicznych potokowców i lipieni z rzek.
|
