f l y f i s h i n g . p l 2024.05.07
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Odrą znowu płyną śnięte ryby!. Autor: slavko. Czas 2024-05-06 19:47:55.


poprzednia wiadomosc Odp: SOS dla Sanu : : nadesłane przez trouts master (postów: 8673) dnia 2021-03-26 08:59:15 z *.neoplus.adsl.tpnet.pl
  Jak wiec chronić i liczyć na naturalne tarło?
Samo dopuszczanie do zabijania ryb dorosłych już na starcie odbiera szansę na późniejsze tarło. Nieważne,
głowacica, lipien czy pstrąg. Później wiadomo, niamozliwość kontroli tarła jako miejsca czy cieku zarówno
przed kłusownikami jak i niesprzyjającej zlewni, sprawia że nigdy może się nie udać.
Samo liczenie że kiedyś w przyrodzie się uda to zdecydowanie za mało.
Wolę opcję zarybienia "złym/gorszym" materiałem DNA niż żadnym. Nie sadzę żeby widząc jaka jest
teraźniejsza populacja ryb na odcinku choćby LESKO-Dynow było coś co zagroziłoby małym 15-18cm
glowaciom przeżyć. Pokarmu będą miały pod dostatkiem, woda/błoto/przelewy-powodzie, raczej ich nie zabiją.
Zostają jedynie kłusownicy w bardzo małej ilości i w większej ptaki.
Swoją drogą występowanie głowacic w/w wielkości świadczy o tym że tarło się udało? Takiej wielkości ryby
łowiłem baaaaardzo daaaawno. Tak dawno (lata 93-96) że chyba nie warto o tym wspominać. Później były
jedynie większe (35/50-60cm) wiec gdzieś te drobne głowatki przepadły dające nadzieję o tym że jakieś
naturalne tarło się udało.
W sumie nie chodzi tylko o głowacicę. Przecież lipień ma ten sam problem.
Sądzę że jedynie tarło na Sanie mogłoby zagwarantować jakiś sukces ale przy obecnej polityce
gospodarowania i regulowania wodą chyba nic takiego nigdy już się nie zdaży. Tarło z potoków (Tyrawka,
Olszanka, Hoczewka) możemy sobie darować, wyniku raczej nie będzie. Zresztą żeby wytworzyła się jakaś
populacja to tarło musi się udaćprzez kilka lat a takie coś to liczenie na "szóstkę w TOTO".
Samo wrzucanie żwiru do Sanu niewiele raczej da gdy Elektrownia/Wody Polskie maja inny sposób na
przepływ wody i regulację koryta. Chyba żeby wymusił od nic aby co roku odbudowywali to co zniszczyli czyli
sypali żwir wagonami od zapory w Myczkowcach po viatę Vision.
Potoki są zepsute przez gospodarkę leśną wiec jako tarliska nie istnieją. Mniejsze, Załuski, Bezmiechowa,
Łobozewka, Bereźnica, Tarnawka, Osławica,Strwiąż, Jasień czy inne poniżej Sanoka nie będą już chyba nigdy
tarliskami ze względu na brak wody. Dno w nich też nie jest za ciekawe.
Jedynie w rzeczkach i potokach powyżej zbiornika solinskiego może jakieś naturalne tarło mogłoby jeszcze
odbywać skutecznie ale wody tam też zazwyczaj jak na lekarstwo wiec i jej temp. nie sprzyja przeżyciu ryb o
jakich piszemy.

Zostaje wiec wpuszczanie sztucznego "twora" jaki możemy wychodować bawiąc się trochę w Boga.

Dodałbym do tego jeszcze całkowity zakaz zabijania wszelkich ryb na wodach górskich.

  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: SOS dla Sanu [1] 26.03 13:27
 

Skutecznego tarła łososiowatych w korycie wielkiej rzeki trudno się spodziewać. Gdyby to było właściwe miejsce to tarło naturalnie odbywałoby się w nim. Biologia gatunków, kształtowana przez tysiąclecia, doprowadziła do składania mało licznych jaj w czystych dopływach o czystym żwirze, stałym przepływie, stałej termice, stałym natlenieniu, bez zżerających je żyjątek, itp. itd. Tych warunków w dużej rzece nie ma. Choć ryby złożyć ikrę muszą i zrobią to gdzie mogą, jeśli nie mają dostępu do właściwych miejsc, albo nie mają pamięci "kołyski" zwanej "homingiem".

W dużej rzece wycierają się te ryby, które składają duże dziesiątki albo setki tysięcy ziaren ikry na kilogram masy samicy i wydają "na zatracenie" nieprzebrane rzesze młodego potomstwa, z którego przetrwają pojedyncze osobniki do kolejnego tarła …

Te "kołyski" w potokach i dopływach zostały zdewastowane, trwale zdewastowane, przez zabudowę, przebudowę, eksploatację żwiru i w tym największy problem.

Natomiast co do liczebności stada tarłowego - szacunkowo można policzyć ile trzeba by było gdyby były warunki do rozrodu i skutecznego tarła, prowadzącego do rozwoju populacji.

Introdukcja lipieni do Sanu dokonywała się przez wpuszczanie w dopływy ok. 100 000 sztuk wylęgu żerującego rocznie. Przyjmując 6000 ziaren ikry na samicę i 60% efekt do wylęgu uzyskiwany w hodowli, te 100 000 to owoc 30 samic … Zakładając kilkuprocentowy, naturalny efekt powstania wylęgu w dobrym tarlisku, czyli jakieś 10% tego z hodowli, potrzebne byłoby 300 samic do odbudowy populacji, gdyby były warunki dla tarła znów w ważnych dopływach.

Zaś co do zarybień - jak napisał Stanisław Cios, narybek z hodowli jest o wiele słabszy niż ten z natury, bo nienaturalnie nieprzeselekcjonowany, stąd jego losy w naturze są łatwe do przewidzenia. Największą przeżywalność w hodowli mają ryby pozostające pod nadzorem do wielkości "łownej" i takie zarybienie jest najbardziej efektywne. Oczywiście, jeśli możliwe. I na to nie ma się co "obrażać", jeśli chce się ekonomicznie wykorzystywać dostępne fundusze.

No i na koniec - jeśli się łowi to zawsze powoduje się śmiertelność ryb … najwyżej można ryby złowić więcej niż raz i w tym jest cały "uzysk" z C&R, powiększający zawsze ograniczoną "pojemność łowisk" …

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 26.03 17:45
 
" No i na koniec - jeśli się łowi to zawsze powoduje się śmiertelność ryb … najwyżej można ryby złowić
więcej niż raz i w tym jest cały "uzysk" z C&R, powiększający zawsze ograniczoną "pojemność łowisk"... ".

-------

Teraz nie można chyba mieć wątpliwości co do pojemności łowisk? Rybom chyba nie jest za "duszno".

"... jeśli się łowi...".

Jeżeli łowisko jest "no kill" to wielu łowców-smakoszy odpada. Podobnie zresztą jak przy łowisku "pustym".

Haki/kotwiczki bezzadziorowe, podbieraki, zamknięte i skrócone czasowo łowiska, przedłużone
okresy/wymiary ochronne, mała konkurencja w wodzie czyli bardzo kiepskie żerowanie ryb a ciagle
wymyślamy sobie że "coś dalej jest złe". Jak zabijało się ryby w latach 1980-2000 jakoś nie było takich tragedii
jak teraz. Za dużo przesadzamy chyba.
Wole łowiska "no kill" i te zdychające ryby jak puste łowiska które są jedynie gotowe do gospodarowania nimi.
Jak puste pole rolnika.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus