|
C&R i ograniczenie dostepnosci zwykle idzie w parze i jest to dla mnie sprawa oczywista.
Pojawia sie tylko problem z dystrybucja zezwolen. Na masowa skale lepsze jest C&R bez
limitow , niz kilujta co chceta, bo straty spowodowane przez mietoszenie ryb w lapach i tak
beda mniejsze niz te na patelni. Nie da sie ograniczyc dostepu na duzej ilosci tak zarzadzanych
wod ( PZW), bo kto bedzie sie zajmowal tym limitowaniem? Jesli sie tych ludzi zatrudni, to
potrzeba kasy, wtedy trzeba podniesc koszt licencji, a ten numer moze juz w glososwaniach
nie przejsc..Zatem lepiej nic nie robic i pozwolic ludziom bez limitow kilowac ryby , czy nie
pozwolic im kilowac tez bez limitow??
|