|
Szanowny Panie Marcinie,
W jakim sensie "C&R i ograniczenie dostepnosci zwykle idzie w parze"?
Wprowadzenie C&R (obowiązkowe wprowadzenie całkowitego C&R, bo C&R częściowe, obowiazkowe jest zazwyczaj szeroko obecne) nie zmienia dostępności, chyba że pierwotnym jest wprowadzenie ograniczenia dostępności (limit dziennych licencji), a C&R - wtórnym ... Natomiast wprowadzenie C&R zmniejsza liczbę chętnych do łowienia i mimo braku ograniczeń dostępności zmniejsza presję. To jest największa wartość wprowadzania C&R, bo gdyby łowiła taka sama liczba wędkarzy jak przed wprowadzeniem C&R, z intensywnością (częstością) taką jak przed wprowadzeniem C&R, to efekt regulacji w uczęszczanych łoiwiskach byłby mało zauważalny.
Żadne łowienie na masową skalę nie jest "lepsze" ...
Ograniczenie dostępu da się wprowadzić, co widać na przykładzie wprowadzenia limitu 40 dni łowienia w okręgu krośnieńskim, respektowane przez zdecydowaną większośc wędkarzy (którzy i tak nie łowią więcej dni w roku), a egzekwowane wobec pozostałych na podstawie rejestrów, wymagania wpisów, oraz pilnowania przez strazników. Limitowaniem zajmuje się użytkownik rybacki.
W jakimś zakresie możliwe jest uruchomienie "prostych rezerw", choć przykłady ich skutecznego uruchamiania wskazują, że to nie wystarcza. Niebędne jest zwiększanie nakładów, zatrudnienia, wprowadzanie ścisłych regulacji oraz niezbędnych ograniczeń ekjsploatacji. Skrócenie sezonu połowów działa zbawiennie na stan łowisk. Wprowadzanie "closed season" działa podobnie. W oczywisty sposób wymaga nadzorowania, oraz decyzji. Jednak podejmując decyzje o tym, że się chce lepiej, trzeba podejmowac też decyzje o tym, że się jest gotowym ponosić dodatkowe nakłady na uzyskanie tego efektu. Inaczej - bankructwo gotowe.
W ostyatnim zdaniu wprowadza Pan bzdurne alternatywy. Ani jedno ani drugie nie jest sensowne. Chyba, że chce się szukac rozwiązań dla utrwalania utopijnych założeń wprowadzonych 60 lat temu, kiedy wędkarzy było 35 000, a stan łowisk był, mimo wszystko, o niebo lepszy niż dziś ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|