|
Proszę mi wybaczyć, Panie Jerzy, ale o nie mam zbyt dobrego zdania o PZW, a także o większości ludzi tam pracujących, oczywiście wyjątki są, których kilka osobiście znam. Generalnie z powodów jakie każdy widzi nad wodą, a także np takich jak fakt, że ok połowa budżetu PZW idzie na administracje PZW...
Natomiast odnosząc się do Pana ostatnich słów, podstawą jest reprezentowanie poszkodowanego w tym wypadku dzierżawce, aby nawiązki na jego rzecz były, i w „odpowiednich” wysokościach. W przypadku PZW nie bardzo w to wierzę, że nagle będzie pełno przedstawicieli związku w sprawach sądowych, jako poszkodowanego i oskarżyciela posiłkowego. Także nie wierzę w to, że wędkarze sami wezmą sprawy w swoje ręce. Przykład odpowiedniego zachowania musi iść z góry...
Co do podanego przykładu przez kolegę policjanta. Akurat w Ostrołęce, wydział rzeczny nie ma miejsca na przetrzymywanie samochodów, nie wspominając o łodziach, oprócz jednej, swojej... A także transportu większych łodzi niż sama dysponuje. Taka jest rzeczywistość. Nie wiem dokładnie jak jest w wspomnianym mazurskim posterunku, ale z opisu kolegi pewnie podobnie. Czy tak jest wszędzie, raczej nie, ale na pewno jest to spory problem.
Ps. Zdjęcie z zarybiania potokiem przez PZW sprzed tygodnia pewnej pięknej rzeki... Nie chciał bym być w skórze pstrążków, które trafiły na barierkę... a tym, które szczęśliwie przeleciały 2 metry do wody życzę wytrwałości w konkurencji... :(
serdeczne pozdrowienia z kurpi
Paweł
|