|
Szanowny Panie Jerzy,
Zgadzam się, że PZW to głównie my, niestety...
Wątpliwości są z mojego mazowieckiego podwórka. Moje podwórko pokazuje także takie sytuacje jak np fakt, że na kilka kół z mojego miasta, na biuro, które głównie zajmuje się wydawaniem znaczków tym kołom, na jego utrzymanie wydawanych jest rocznie ponad 300 tyś zł... A pracuje tam jedna osoba...
Miałem "bliskie" kontakty z działaczami PZW a także z prywatnymi dzierżawcami, chciałem coś zrobić, sam a także z grupą ludzi. Lecz było to jak walenie głową w mur... Mi już przeszła taka działalność, wolę spędzić wolny czas na samym łowieniu, za mało go mi zostaje...
Czy we wszystkich działaniach wynikających ze statutu PZW, wykonujący je etatowi pracownicy muszą być kontrolowani przez wędkarzy? Nie mogą po prostu wykonywać swojej pracy tak jak powinni za co dostają pieniądze?
Proszę wybaczyć, że nie rozpisuję się w swoich odpowiedziach podobnie do Pana, lecz z wielką chęcią spotkał bym się z Panem gdzieś nad wodą i porozmawiał, o tym wszystkim a także o rybach...
pozdrawiam serdecznie
Paweł Stypiński
|