f l y f i s h i n g . p l 2024.04.20
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
Bieżące informacje
Pstrąg i Lipień nr 42
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.

Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.
Wiadomości z łowiska
Mała Wisła 1
2020-10-14
test
Wiadomości z łowiska
San Zwierzyń-Hoczewka
2013-07-12
Warunki bardzo dobre
Wiadomości z łowiska
OS Dunajec
2014-08-12
warunki dobre ale nie idealne
Wiadomości z łowiska
Łowisko Pstrągowe Raba
2020-10-31
Dobrze to już było...
Nasze wzory
Rhithrogena wet fly v.
Wzory much
W katalogu FF
IMGW
Stan wód
Niezbędny każdemu wędkarzowi "na rozjazdach"
 
Flyfishing.pl
Reportaże:
Rzeka mojego dzieciństwa...

autor: Kazimierz Żertka, opublikowane 2006-10-21

Z moją rzeką dzieciństwa, los przerwał pępowinę dawno temu. Rozdzielił nas okolicznościami codzienności. Wiele razy obiecywałem sobie tam powrócić. Wiedziałem, że też swoje od życia dostała, trochę sponiewierały ją minione lata. Ktoś powiedział, że życie jest brutalne. Ona też walczyła, ale czy z człowiekiem mogła wygrać?
 
Wiem, że dawała się we znaki... wiem, że potrafiła być groźna a nawet okrutna. Wielką wodą potrafiła pokazać swoją ciemną stronę. Przymierzałem się do tego powrotu nad rzekę mojego dzieciństwa, jak do spotkania z kimś wyjątkowym. Może dlatego, jadąc polnymi drogami na skraj lasu, byłem stremowany. Przecież kiedyś tam ukrywała moje pierwsze pstrągi!
Te prawie czarne, błyszczące oliwkową szatą potwory, z którymi jako paroletni szkrab, nie miałem wielkich szans.
Pamiętam jak mocno zaciskałem piąstki z przejęcia gdy wczesnym świtem obserowałem jak w krystalicznie czystej wodzie patrolowały wloty bystrzyn. Za dnia gdzieś przepadały w głębinie, czy też w plątaninie czerwonych korzeni olch. Dla mnie zdobyczą wtedy były ich dzieci... łakome, bezczelne i ciekawskie życia jak i ja.
W pamięci mam też raki... najcudowniejsze raki jakie kiedykolwiek w życiu widziałem, ze szczypcami większymi niż moja pięść.
Pamiętam jeszcze ich smak, gotowanych na koperku... były przepyszne! Już jako nastolatek, byłem ogromnie dumny, jak złowiłem swojego pierwszego dużego pstrąga na kij bambusowy który dostałem od mamy. Łowiłem wtedy na martwą rybkę... miał 54 cm... ech... szalone lata 70-te!
Szczerze to pierwsze swoje miłości na równi dzieliłem z namiętnością do mieszkańców \"mojego\" potoku. Czas jednak się zmieniał, rzeczywistość otaczająca również. Pierwsze gdzieś przepadły raki, przybyło kleni a rzeka spowolniła, jakby utraciła oddech. Żwir pokrywać zaczynała warstewka mułu. Gdy kończyłem szkołę średnią, to jeszcze właśnie na tamtych pstrągach weryfikowałem swoje pierwsze nieporadne sztuczne muchy. Byłem wtedy dumnym posiadaczem prawdziwej tonkitowej muchówki i czeskiego sznura nawiniętego na ddr-owską libbelle... ech!... łezka się w oku kręci!
Potem czas rozdzielił nasze losy.
Nie miałem jakoś potem czasu, możliwości a może po prostu były inne rzeki, inne pstrągi.
Przyszła na pewno inna codzienność. Teraz po latach, gdy moje własne dzieci opuszczają gniazdo, zauważyłem, że moje własne życie przeżywałem jakby we śnie. Wykonywałem codzienne czynności, wstawałem, chodziłem do pracy, oglądałem telewizję. Niby wszystko było w porządku. Ja jednak uparłem się wyjaśnić swoją obecność. Przecież w każdym istnieje zbiór myśli i zagubienia, a może bardziej niepewności. Może dlatego poprzez muszkarstwo weryfikuję swoją osobowość, to taki mój moralny czyściec w samotności pośród poezji natury. Właśnie tu, ta cała codzienność zupełnie inaczej wygląda, zapewnia dystans, pomaga ludzi i zdarzenia sprowadzić do właściwych proporcji. Może to taka moja śmieszna, prywatna wojna przeciw rytułalnym układom pozorów. Tak odradza się wiara?
Przeważnie jednak z tunelu lat, wychodzimy z twarzą nagą jak plaża po sztormie, na której fale pozostawiły same znaki zapytania.
Jakoś już nie chcę ścigać się z codziennością... może już należy mi się oddech?
Pragnę spokoju. Wymyśliłem sobie ten powrót nad rzekę dzieciństwa jako antidotum dla skołatanych nerwów.
Dlatego też teraz, tu na brzegu październikowego lasu, rozkładając muchówkę, nie myślałem czy wogóle będzie mi potrzebna... po prostu dałem się ponieść fali wspomnień.
Wszystko ożyło, jakby opadła jakaś niewidzialna zasłona.
Słońce lekko grzało twarz, wiatr muskał liści szeleszcząc nimi delikatnie.
Gdzieś tam w oddali nad wzgórzami we mgle dostrzegałem góry. Pod nogami królowała jesień. Pełna tego ulotnego piękna, pełna wyobraźni.
Byłem ciekaw rzeki.
Las dorósł, drzewa wyniosły korony, ścieżki pozarastały. Szedłem na pamięć.
Jar z rzeką mnie uspokoił.
Jestem.
W pierwszym odruchu wydawało mi się, że ścichła, zestarzała się?
Zwęziła swoje koryto, oddając brzegi we władanie wikliny. Stała się prawie niepozorna. Opalikowano ją. Wypłyciła się.
Ucieszyłem się, gdy zauważyłem, że tu i tam zaznaczyła swój charakter wyrywając głębokie burty na zakrętach. Woda zmętniała, nie miała tej kryształowej przejrzystości, nawet teraz jesienią.
Do końca przyponu, zawiązałem \"marcówkę\", może dlatego, że była to moja pierwsza muszka? Rzuty, ze względu na zarośla, musiały być krótkie, prawie w punkt.
Teraz przydały mi się lata praktyki. Nie wiem czego się spodziewałem wykonując te pierwsze rzuty... jednak przyniosły tylko rozczarowanie.
Zacząłem uważniej obserwowac rzekę. Na płyciznach zauważyłem kiełbie, tłuste kiełbie. Głębiej, spostrzegłem stadko kleni po ich czerwonych płetwach. Czyli ryby są, a rzeka nie jest martwa, choć na jej brzegach nie ma śladów bytności człowieka, nie ma wydeptanych ścieżek.
Zmieniłem \"marcówkę\" na lekką nimfę i małego puchowczyka.
Branie zaskoczyło mnie... a myślę, że i klenik był równie zaskoczony. Pochlapał trochę i zwróciłem go rzece. Teraz chyba ciekawość łowcy była większa niż nostalgia wspomnień. Wiedziałem, że gdzieś za kolejnym zakrętem jar się zwęzi, a rzeka powinna przetoczyć się wśród głazów. Brzegi stały się w dolinie prawie niedostępne, szczelnie zakryła je plątanina wikliny i młodych olch. Przełom jednak został. Czarne kamienie stały niewzruszenie jak przed laty, nawet podobnie układały sie prądy... teraz jednak bez tej werwy, bez tej nieustępliwości która rzuconą przynęte wynosiła potężną siłą.
Miałem swoją rzekę dzieciństwa! Po latach!
Prawie widziałem skaczące pstrągi! Skupiłem się na rzutach, wkładając w nie wszystko! Po nastym rzucie przyszło zwątpienie. Nie było moich ryb dzieciństwa... już ich nie ma.
Za jarem rzeka wyraźnie spowolniła, rozlała się wśród drzew. Zauważyłem bobrzą tamę. Były też klenie... duże, wypasione. Wygrzewały się w promieniach jesiennego słońca. Wiedziałem, że na stojącej wodzie każdy rzut je spłoszy. Postanowiłem jednak w spodniobutach zaryzykować wejście na rozlewisko. Stąpałem jak po polu minowym, ale klenie i tak przepadły. Do końca przyponu przywiązałem pijawkę i puchowca licząc na okonie.
Woda chłodną obręczą oplatała biodra. Pierwsze rzuty kierowałem na wlot rozlewiska, za każdym rzutem pozwalając głębiej zatonąć przynętom.
Nagle. Kocioł. Targnięcie niemal wyrwało sznur z wody. Zacięcie było niepotrzebne.
Holowałem WIELKĄ RYBĘ... Ale czy holowałem?... raczej nie pozwalałem jej dotrzeć do zatopionych drzew. Wchodziłem coraz głębiej w rozlewisko skracając dystans i ograniczając możliwość ucieczki ryby w zatopione drzewa. Nie widziałem jej jeszcze. Uparła się trzymać dna. Krótkie mocne targnięcia przypominały mi walkę okonia... ale ten kocioł na wodzie sugerował szczupaka. Jak jeszcze ryba nie zerwała się to znaczy, że jest dobrze zapięta... tylko uważnie holować, podbieraka nie miałem... a stojąc po pas w wodzie, nie miałem wiele możliwości. Walka wydłużała się. Starałem się zachować zimną krew. Nie wiem czemu, ale przypomniały mi się wszystkie muszkarskie porażki. Pot wystąpił mi na czoło gdy zobaczyłem błyski złota... to była duża ryba... nawet nie śmiałem myśleć, że może to być pstrąg... Ryba zataczała coraz mniejsze kręgi, zmąciła osady denne i stała się niewidoczna, wciąż jednak ufna własnej sile. Mój pierwszy szok też minął, byłem teraz cierpliwy, konsekwentnie zmuszając ją do walki. Nagle ryba postanowiła płynąć w moim kierunku, tracąc chyba orientację w tej mętnej wodzie... minęła mnie tak szybko, że z trudem zbierałem i oddawałem sznur. Ryba jednak traciła siły. Kołowala już tylko na \"krótkim dyszlu\". Nadal nie widziałem jej. Czułem tylko pulsujący ciężar. To było jak sen. Była coraz bliżej powierzchni, raz po raz tworząc wiry i kręgi, gdy parła ku dnie. Miałem rybę coraz bliżej siebie... coraz spokojniejszą... na długość przyponu. Postanowiłem powoli wycofać się na płytszą wodę... ryba stała sie posłuszna, jakby pogodziła sie z losem.
Byłem pewny siebie coraz bardziej, wiedziałem, że mam do przejścia jeszcze tylko tych parę metrów. Na płytkiej wodzie zaskoczył mnie widok szerokiego, złotego boku ryby.
Toż to...jaź! - wyrwało mi się, na tyle głośno, że w tej ciszy słyszałem prawie echo siebie.
Osaczyłem rybę na płyciźnie i ubrudzoną od osadów w drżących dłoniach wyniosłem na brzeg.
Jaź był piękny!... i był największym, najpiękniejszym i ostatnim podarunkiem od rzeki mojego dzieciństwa.

Pozdrawiam!
Kazimierz Żertka


pokok


<< PowrótOceń artykuł >>

Autor Komentarz
tonkin
Bardzo, bardzo ladny artykul, napisany z duza doza uczucia do ubieglych lat.
Przeczytalem jednym tchem, z pewnoscia dlatego, ze sam osobiscie przezylem podobne chwile....

Gratuluje stylu i pozdrawiam Jurek / tonkin
Georg Moskwa
Gratulacje Panie Kaziu! Znam ten dreszczyk powrotu do wód dzieciństwa. Może zbierze Pan swoje reportaże i wyda w formie ksiażki? Zamawiam ich kilka. Dalej tak.

kamilloo17
Artykuł jest Extra...! Gratuluję stylu oddania treści i oczywiście powrotu na rzekę która "wychowała" Pana. Chciał bym kiedyś po latach [??]-estu przeżyć taką fajną przygodę.
Pozdrawiam Kamil O.
Bartłomiej Sijka
Piękne opowiadanie. Dawno się tak nie wczułem w fabułę.
Szkoda tylko, że ten złoty bok nie należał do Lorbasa.
Gratuluje i serdecznie pozdrawiam
Bartek
PS.Mam nadzieje, że kiedyś też powrócę na swoją Rzekę z Dzieciństwa...
Jarek Jurasz
Pamietam, kiedy ja w moim dziecinstwie (tym wedkarskim, kiedy milem 13-14 lat) znalazlem ksiazke "Swiatla bakanow", zbior wspanialych wedkarskich opowiesci. Zaczynala sie, a jakze od "Zlotej muszki" a potem towarzyszyla innym wedkarzom w ich zyciowych zawilosciach, zawsze pieknie i zawsze nie pozwalajac mi zasnac...Ty piszesz tak samo i racje maja Ci, ktorzy namawiaja Cie na zebranie opowiadan w ksiazce...Zrobisz to co uznasz za stosowne, ale niechze i mnie wolno bedzie namawiac...A tamta ksiazke wyciagnalem ze pudelka szpragalow przeznaczonych do zutylizowania i jast u mnie na polce - nastepnym razem pozycze Ci (kto wie kiedy). Prosze tez o kontakt, jesli to mozliwe.
kaporek
Ahoj Kazku opět hodně pěkny članek ozvi se zas někdy kolegum z poza hranice s pozdravem Rici
Ryszard Sergiusz
Spóźnione lecz szczere gratulacje. Jestem przede wszytkim pełen uznania dla klimatu jaki udalo Ci się oddać w tym opawiadaniu. Myślę, że każdy kto wędkuje na poważnie (co wcale nie oznacza, iż bardzo często ...) ma taką swoją Rzekę Dzieciństwa. Jak to w życiu - nie każdy zdaje sobie z tego sprawę ... .
Jeszcze raz zatem gratuluję i pozdrawiam.
Ryszard Sergiusz
Ryszard Sergiusz
Spóźnione lecz szczere gratulacje. Jestem przede wszytkim pełen uznania dla klimatu jaki udalo Ci się oddać w tym opawiadaniu. Myślę, że każdy kto wędkuje na poważnie (co wcale nie oznacza, iż bardzo często ...) ma taką swoją Rzekę Dzieciństwa. Jak to w życiu - nie każdy zdaje sobie z tego sprawę ... .
Jeszcze raz zatem gratuluję i pozdrawiam.
Ryszard Sergiusz
poczwarka
To milo że są tacy wędkarze którzy też tak romantycznie podchodzą do swoich wypraw!Zawsze mi się wydawało że jestem raczej odosobnionym egzemplarzem!Piękny styl , czekamy na więcej !

Galeria zdjęć
Słowacja 2023
Email:
Haslo:
Zaloguj automatycznie
przy kazdej wizycie:
Zaloz konto
Gorące dyskusje
Na Forum
Ustawa o ochronie
zwierząt

Nie trzeba być
jakimś wielkim
prorokiem, żeby
stwierdzić, że
wcześniej lub
później ktoś uzna,
że C&R/No Kill, nie
Propozycje na naszywkę Forum FF

 [tally] 7

 [tally] 5

 [tally] 10

 [tally] 12

 [tally] 81

 [tally] 10

 [tally] 1

 [tally] 4

 [tally] 19

 [tally] 8

 [tally] 19

 [tally] 93

 [tally] 24

 [tally] 6

 [tally] 7
głosów: 306 więcej >>
Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus