|
Idąc śladami profesora Leszka Nowaka, warto zadać sobie pytanie co oferuje nam „siejakowszczyzna”...
Oferuje spojrzenie z innej strony, scenariusz bardziej realistyczny niż wyobrażenia, że nagle kilkaset tysięcy ludzi utworzy stowarzyszenie. Oczywiście pod jedynym słusznym przywództwem. Oferuje podejście do człowieka i do każdego wędkarza z SZACUNKIEM, bez wyzywania wszystkich z góry od nierobów, kormoranów. Oferuje to co na portalu internetowym się oferuje - dyskusję nad sensem działań, komentarz. I to wszystko. Bez pokazywania palcem "co ty masz zrobić" - oczywiście w/g jedynego słusznego scenariusza.
Jak już wczesniej napisałem - jest w Polsce grupa (może 10 tys, może 100 tys, może 200tys osób), które zapłaciłyby te 500-1000zł rocznie za wędkowanie - w przeliczeniu na dniówki najlepiej. Tylko nie ma komu tych pieniędzy zapłacić, bo ci co biorą nie wydają ich na wody z powodu założeń ich działalności - zupełnie nie oddających potrzeb wędkarzy.
Sytuacja jest PAT-owa i nie zmieni jej kowalszczyzna i kilka łowisk specjalnych. Choćby były "przykładem".
Moim zdaniem zmienić to może tylko zawodowy lobbing, zmiana ustaw, konkursów na dzierżawę, sposobu rozliczania, kontroli dzierżawców itd.
Do przewrócenia systemu jeszcze nie dorośliśmy. Kłócimy się o 2 cm wymiaru ochronnego. Najwazniejsze jest "czyje na wierzchu" w internecie.
No i brak wiary w mozliwość "przenoszenia góry".
I zwykły brak czasu u osób mądrych, bo mądy cięzko pracuje i staje się bogaty. Z założenia może stać się działaczem, jak już ustabilizuje swoją sytuację, swoją rodzinę.
Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które się dorabia. Nasze dzieci będą bardziej ochoczo działać w stowarzyszeniach, klubach itd.
Pozdrowienia
|