|
Na tym i na innych forach jest dostępnych mnóstwo informacji o poszczególnych łowiskach. Trzeba tylko umieć je właściwie zinterpretować i wiedzieć, jak je wykorzystać. Ktoś, kto zadaje pytanie na forum, typu gdzie stoi kardynał, czy teraz "gryzie" i jaką muchę należy założyć, powinien liczyć sie z tym, że inne osoby z pewnym współczuciem odniosą się do do niezbyt wysokich umiejętności intelektualnych pytającego. A podobno muszkarze należą do elity intelektualnej wędkarzy!
Panie Stanisławie,
Na forach nie ma luzu gdy mowa jest o łowiskach, dlatego fora wędkarskie to gryzienie się w język. Ludzie polecają muchy... pytanie tylko na jakiej wodzie o jakiej porze itd. Muszkarze to ludzie być może inteligentni, ale mają spętane języki tajnymi odcinkami "darmowych rzek".
Czy ktokolwiek napisał na forum takie zdanie:
- "W czerwcowe ranki miałem dużo brań pstrągów na Brzeźnickiej Węgorzy na szarą matukę z perlicy"
- "Ta jętka, którą pokazałemn na fotce sprawdziła mi się podczas ostatniej rójki na dolnym odcinku Wołczenicy"
- "Na mokrego red-taga nr 14 miałem niezłe wyniki z linką intermediate zarówno na kwietniowej Widawie koło Wrocławia łowiąc jazie, jak też podczas sierpniowych wypraw na lipienie z dolnej Dobrzycy"
I tak dalej...
... na forach nie ma takich dyskusji, więc są one jakie są. Ludzie chyba z braku laku się za to bardzo często kłócą... czegoś brakuje, ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że na forach po prostu brakuje rozmów o łowieniu ryb... w taki to a taki sposób, na takim to a takim łowisku.... Rybność rzek, a właściwie ich krótkich odcinków w Polsce gdzie dominuje darmowe łowienie ma zależeć od:
- trzymania w tajemnicy najlepszych odcinków;
- samoograniczenia (świadomości ekologicznej) w zabieraniu ryb.
To ma zastąpić gospodarza, odpowiednie licencje i przepisy.... na wieki wieków amen.
Tak to wygląda gdy system pasuje do Mongolii albo innego mało zaludnionego zadupia, zaś wędkarzy jest od metra. Tylu wędkarzy i każdy liczy, że to właśnie on będzie za darmo okupował nieliczne mateczniki. Dlatego rozmowa na forach nie jest swobodna i nie można dzielić się z ludźmi całym spektrum swoich doświadczeń. To jest przykre i tyle.
Fora na temat samych metod (oderwanych od łowisk), samego sprzętu, wiązania much oraz owadach (wszystko mocno oderwane od łowisk) - to po prostu nudne fora. Dopiero nad wodą można dowiedzieć się od kolegi, że na danym odcinku rzeki sprawdzały mu się na lipienie jęteczki z oliwkową dupką, zaś koledze można pokazać skutecznego pstrągowego woolheada na innym odcinku rzeki.
Niech nasze wody dalej będą darmowymi tajniakami, Polacy są przecież narodem bardzo romantycznym. A że na forach panuje niepisana cenzura co do niektórych, najciekawszych skądinąd tematów (mucha, pora, łowisko, metoda, warunki pogodowe, sprzęt - to jest dopiero pełna informacja), powoduje, że na forach wciąż jest znacznie mniej ciekawie niż w realu. Cała muszkarska Polska mogłaby wymieniać bardzo ciekawe spostrzeżenia, ale po co - romantyzm łowienia z lat '80, do którego niektórzy tak tęsknią musi być przecież podtrzymany. Nie ma być drożej i z gospodarzem, nie ma być swobody dyskusji o zadbanych łowiskach - nie, ależ skąd, ma być swoboda... ale darmowego dostępu do wód. Oby jak najdłużej, wedle życzeń większości wędkarzy...
Ile to razy czyta się takie teksty: "Hej Romek, spotkamy się w weekend nad K., prawy dopływ Ł." - co to ma być? Nie mogą sobie koledzy na gg porozmawiać? Kogo obchodzi to, że jeden z drugim spotka się nad rzeką B. koło mostu w T.? To jest jakiś debilizm... już lepiej nic nie pisać, jak ludzie mają zaśmiecać fora jakimiś skrótami... Albo: "Hej Janek, spotkamy się wiesz gdzie..." Co za brednie. Jak do tego dodamy "pozdro", "gratki", "pipki", "szmatki" plus dyskusje na temat sprzętu i jakiś tam much, wychodzi, że gadamy w bardzo ograniczony sposób.
I jak w takim klimacie ktoś mówi o rozwoju regionów, o wadze wędkarstwa dla turystyki to pusty śmiech człowieka ogarnia. Całe społeczeństwo musi wspierać żądania wędkarzy w kwestii polityki dotyczącej dorzeczy... a wędkarze płacą 150 - 300 zł na kilka okręgów i w największej mierze nawet nie zajeżdżają do pobliskich restauracji, tylko jedzą kanapki z żółtym serem siedząc na kamieniu i popijając piwo za 1,99 zł.... rozwój turystyki jak jasna cholera.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|