|
Prosze pamietac, ze rozmawiamy o teczakach na terenie Polski , ktorymi mieliby sie zajmowac Polacy .Gdyby sprawa miala sie dziac w Anglii albo Irlandiii, to bym sie nie obawial, ze ludzie znajda balans miedzy sprawami pilnymi , teczakiem i dbaloscia o rodzime gatunki .W Polsce przyzwolenie na wpuszczanie teczaka do zwiazkowych wod skonczy sie tym ,ze tylko teczak tam bedzie wpuszczany i na jego produkcje pojda srodki , miejsce w wylegarniach i cala uwaga -bo koneksje, bo wybory za pasem i mentalnosc mamy taka a nie inna . Ile jest okregow gdzie pracuja sensowni ludzia, a ile zarzadzanych przez balwanow? Pozwolcie ludzia pojsc na skroty, to juz innej drogi nie wybiora.Panie Jerzy , ja w kwestii teczowej rewolujci w Polsce jestem pesymista, bo wiem jak sie w Polsce wszytsko konczy -zwykle do gory kolami ,a pozniej sie wszyscy pytaja - a co sie talo, ze sie ze...o?
Panie Marcinie,
Pamietam, pamiętam. O tym własnie napisałem powyżej: Kwestia "tęczak a sprawa polska" jest tylko pewnym przykładem, na którym widac sposób podejścia do wielu spraw.
Ta, skądinąd ciekawa, dyskusja o tęczakach jest pierwotnie dyskusją o racjonalności zagospodarowania. I dotyczy nie tylko tych ryb, ale wielu przedsięwzięć.
Poza tym, przechodząc do szczegółu, dyskusja chyba toczy się wokół wpuszczania tęczaków do wód w ogóle, a nie do wód "związkowych".
Na koniec - jakośc ludzi zarządzających stowarzyszeniem zalezy wprost od jakości ludzi tworzących to stowarzyszenie. Jednocześnie widać coraz więcej miejsc, w których racjonalność, przynajmniej jej początki, zaczyna dochodzić do głosu, a sa też takie, w których ma się dośc dobrze. Choć wciąż to tylko namiastki.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|