|
Pan powiedział, że ten wylęg ginie przypadkowo, losowo - tylko dlatego, że pochodzi z hodowli. Moim zdanie to bzdura. Istnieje bowiem różnica ilościowa między rybami które zginą w hodowli a tymi po wpuszczeniu do rzeki - na etapie wylęg-smolt. I sądzę, że ta różnica nie jest losowa, gdy idzie o eliminację osobników słabych. Ja jeszcze o takiej rewelacji przyrodniczej nie słyszałem, żeby eliminacja słabszych sztuk była losowa.
Panie Krzysztofie,
Dziękuję za wytłumaczenie, w jaki sposób Pan zrozumiał to, co napisałem, oddzielając ten fragment od podstawowego rozróżnienia między sellkcją naturalną, a śmiertelnością losową.
Skoro nie podjąl Pan wysiłku znalezienia informacji o selekcji naturalnej, to sądzę, że dla tego poziomu dyskusji i zasobu wiedzy wystarczy nawiązać do opisu zjawiska doboru naturalnego zawartego w popularnym źródle internetowym .
Z tego wynika, że wylęg pochodzacy z przypadkowo dobranej pary rodzicielskiej, wyhodowany w oderwaniu od warunków panujacych w środowisku, do którego zostanie wpuszczony, (czyli w czasie abstrahującym od temperatury i czasu złozenia ikry), wpuszczony w miejsce wybrane przez człowieka dokonującego zarybienia, w warunki środowiska zmienione będzie ginął przypadkowo. W zalezności od całego splotu czynników nienaturalnych, a sztucznych, zginąć mogą osobniki "silniejsze" równie łatwo jak "słabsze". A czynników wpływających na to, zupełnie przypadkowych, jest całe mnóstwo.
Jeżlei chciałby Pan dowodzić tego, że śmiertelność wsród sztucznie hodowanych ryb, sztucznie wsiedlanych, że ingerencja ludzka w naturę jest odwzorowaniem naturalnych procesów, a nie podlegającym dalece przypadkowym wpływom, to musiałby Pan znaleźć bardzo przekonujące dowody, możliwe do powtarzalnego stosowania. Nie wystarczy "sądzić". Proszę więc o dowody.
Jestem skłonny przekazywac panu wiedzę, pomagac w jej poszukiwaniu, ale nie w atmosferze aroganckiego kwestionowania i oceniania wszystkich i wszystkiego. Rozumiem "bunt młodości", zdaję sobie sprawę z tego, że ideologia "antyastablishmentowa" jest chwytliwa, ale jest zdecydowanie czymś innym niz dociekliwość w poszukiwaniu wiedzy. Do tego trzeba mieć wiedze, żeby znać granice między jedną a drugą, zeby jej nie przkeraczać na kazdym kroku.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|