|
Witam.
Tak jak zauważył Artur Wysocki, smolty obciążają rzekę tylko 3-4 tygodnie. Natomiast wylęg, egzystuje w rzece 1-2 lat, sporadycznie 3 lata. Ryba w ciągu swojego rzecznego życia zajmuje odmienne rejony rzeki. Początkowo są to rejony tarlisk, następnie narybek spływa na rewiry odrostowe (szerzej rozlane) z dużą ilością pokarmu. Kolejny etap to różnego rodzaju kryjówki (zwaliska, dołki itp.). Jeżeli ilość miejsc w odpowiednim etapie nie będzie odpowiednia to powstaje tzw. wąskie gardło. Przykład: Co z tego że w rzece jest dużo tarlisk i kryjówek, a nie ma dostatecznej ilości odcinków odrostowych. Po środku powstaje wąskie gardło i rzeka „wyprodukuje” tylko tyle sztuk narybku jaki „zmieści” się w środkowym odcinku. Sypanie dużej ilości wylęgu bez ich dokładnej bonitacji jest bezsensowne i na pewno nie spowoduje, że nagle będzie więcej ryb. Pod tym względem zarybianie smoltem jest mniej ryzykowne. A i chciałbym tu od razu zaznaczyć, by nie było ewentualnej nagonki na instytucje zarybiające, że zarybianie wylęgiem jest w większości finansowane przez PZW, a nie budżet państwa.
Teraz Pytanie do Pana Artura Furdyny. Co do mieszania populacji w sposób sztuczny, to nie rozumiem co ma Pan na myśli. Przecież podczas sztucznego tarła nie miesza się populacji z innych rzek, a tarlaki pozyskiwane są ze środowiska naturalnego. Jeżeli chodzi Panu o to by do sztucznego tarła brać tylko tarlaki pochodzące z naturalnego tarła, to jest to ciężka sprawa. O ile jeszcze smolty można poznakować, to nie ma metod znakowania wylęgu pozwalających w późniejszym etapie identyfikacji jego pochodzenia bez naruszania tkanek (czyt. zabicia ryby) o co wszyscy zabiegają. Jeżeli byśmy się już na takie coś zdecydowali to identyfikacja jest czasochłonna (tak najszybciej to dzień i to bardzo naciągnięte) więc nie wyobrażam sobie wykonywania sztucznego tarła w taki sposób.
Pozdrawiam Adam
|