|
Nie zauważyłem związku z wielkością rzeki i wielkością lipieni. Przykładf z Mongolii:
Posuwaliśmy sie przez kilka dni w górę pewnej rzeczki. Wiadomo, im wyżej, tym węższa. Okazało się, że rzeczka wypływa z olbrzymiego pola śniegowego. I właśnie tam, tuż poniżej tego pola wyczailiśmy wielkie lipienie, wszystkie powyżej 40 cm. Gryzły wszystko: nimfy, streamerki, mokre. Uwierz mi, co drugi rzut - dublet. Świadkiem rosomak, który siedział sobie nad brzegiem kilkadziesiąt metrów dalej. Łowiliśmy na zmianę z synem na jedną muchówkę (ryby wracały oczywiście do wody) i po pół godzinie mieliśmy dosyć.
Wcześniej, na odcinkach poniżej nie udało się złowić większego, niż 30 cm. Anomalia mongolska? Chociaż czytałem kiedyś w WW, że na wodach Grenlandii największe ryby łowili w głębi lodowych fiordów.
|