|
Krzysztof, zobacz odcienie szarości. Twoja niezachwiana pewność w głoszeniu prawd, twoje czarno-białe postrzeganie, twój zupełny brak niepewności......... no nie wiem, ale moje doświadczenie uczy, że jak miałem doczynienia z ludźmi o dużym doświadczeniu w że tak powiem "kontaktach z rybami" to ich opinie często brzmiały "chyba, nie jest to pewne, nie wiadomo, prawdopodobnie". Po prostu duża wiedza, obnaża zakresy własnej niewiedzy i z szacunku do prawdy opinie są wyważone. Dlatego powoli moze jeszcze nie czas na mówienie ludziom co mają robić, i jak zarabiać pieniądze.
Na całym świecie funkcjonują różne modele łowisk, różnie zarządzane, przy różnych stosunkach własnościowych, w róznych warunkach przyrodniczych i w różnych srodowiskach kulturowych. Inaczej jest w Szwecji, inaczej w Australii, jeszcze inaczej w Irlandii, Niemczech lub Hiszpanii. Są łowiska prywatne, są państwowe, dzierżawione przez kluby, utrzymujące się z dochodów z licencji lub utrzymywane za pomocą pracy społecznej członków klubu. Oprócz tego jest cała masa organizacji społecznych, które zrzeszają wędkarzy i nie tylko którzy w ramach swoich działań statutowych przywracają na łowiskach dobre warunki przyrodnicze do bytowania ryb, ci jak to ktos ładnie nazwał "frajerzy" mają taką potrzebę serca, podobnie jak rozsiani po całym świecie woluntariusze przyrodnicy, zieloni, ornitolodzy, czy nawet dzielne dziewczyny myjące tyłki starum ludziom w przededniu smierci, Pasji nie zawrzesz w jednym zdaniu opisującym rzeczywistość. Jak to śpiewał Kazik "nie zważysz tego, ani nie zmierzysz, jesli nie zechcesz to nie uwierzysz".
Praca społeczna jest bez sensu tylko w tedy kiedy jest robiona na siłę i kiedy jest beznamiętnie marnowana.
Pozdrawiam
|