| |
Arturze,
Wcale nie jestem zwolennikiem rewolucji, tylko zwróciłem uwagę na fakt, że rybacy zajmują się tylko fragmentem gospodarki trociowo - łososiowej, stąd małe ich zainteresowanie rzekami - które mogłyby pomagać im w produkcji narybku. Używając wielkich słów, rzeki powinny stanowić zaplecze logistyczne dla biznesu rybackiego w morzu. Zysk gospodarczy z budowania tarlisk, pieniądze z budżetu na prace badawcze w tym zakresie, koordynacja zakresu tarła naturalnego z zarybieniami to jest to. Właśnie przy takich wysublimowanych projektach badawczo-wdrożeniowych byłoby dużo pracy dla ichtiologów, więc liczę na ich poparcie - bo tu nie mogą być, jak to określił gdzie indziej Marcins "ludzie z łapanki". Połączenie dbałości o tarło naturalne z korzyścią dla natury oraz dodatkowe zarybienia z korzyścią dla biznesu, gdzie biznes wspierający naturę ma oszczędności. Nie zrozumiałeś subtelności mojego przekazu. Właśnie powiązanie biznesu z wędkarstwem daje mu mocniejszą pozycję. Pozostawienie wędkarstwa na pastwę biedoty to nie jest droga. Trzeba trzymać się kasy, trzeba trzymać się silnych pozycji w gospodarce, rybaków, producentów sprzętu wędkarskiego, sponsorów. Ze składek PZW i składek do naszych towarzystw niewiele zrobimy. Istnieje jakaś głupia sprzeczka na temat tego, ile ma wejść ryb do rzek. Gdyby rybacy sprzedawali licencje jednodniowe, to po prostu w ich własnym interesie byłoby puszczanie ryb na swobodną wędrówkę do rzeki w takiej ilości, aby ściągnąć trociarzy nie tylko z Polski. Zarabiają tylko na mięsie, a gdyby to samo mięso sprzedali w formie możliwości jego złowienia - zarobiliby na nim więcej. To byłby złoty interes dla rybaków. Gdyby ktoś pilnował tego rybackiego mięsa na tarlisku, po prostu miałby zniżkę na licencję za łowienie i wtedy też skończyły by się subtelnie przekazywane wyliczanki kto więcej pracy społecznej włożył w pilnowanie tarlisk. Byłaby to prywatna sprawa każdego wędkarza, czy płaci sporo i nie pilnuje tarlisk, czy płaci mało ale pracuje. Ktoś później (koniecznie ewolucyjnie), obliczyłby ile kosztują kamery a ile straty wynikające ze zniżek aktywistów społecznych, i nad tarliskami pojawiłyby się ukryte kamery. Kłusownicy byliby łapani jak muchy przez lep. I dopiero wówczas ichtiolodzy mogliby się przekonać - znakując ryby z zarybień, ile procent stanowią ryby z tarła naturalnego - co byłoby dosyć ciekawym studium i nauką dla nas wszystkich.
Mój post to raczej propozycja wzajemnego rybacko - wędkarskiego wzmocnienia pozycji, z której możemy mieć korzyści ekologiczne. Nie szukanie wrogów tylko szukanie przyjaciół. Rząd zarybia dla rybaków, więc jak się z rybakami będziemy ściślej zadawać, to tylnymi drzwiami możemy powiedzieć że również dla nas... tylnymi drzwiami i w sposób ewolucyjny rzecz jasna,
Moje frustracje przed monitorem w sprawie Regi doprowadziły do tego, że MSWiA napisało w sprawie regulacji Dolnej Regi do Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. Po prostu napisałem kilka ważnych kwestii o zabezpieczeniu przeciwpowodziowym i próbach walczenia z wielką wodą do sztabu kryzysowego MSWiA... i jak trzeba będzie ratować przyrodę to napiszę do służb specjalnych, Komisji Europejskiej czy do kogokolwiek innego.
A jak komuś pisanie od ręki długich postów nie idzie, niech nie zabrania tego tym, którzy piszą szybciej niż maszynistka.
Pozdrowienia kolegi z TPRIiG
|
