|
Nalepiej jednak wprowadzic szybkie zmiany. W PZW, w gospodarce, podejściu wędkarzy do ryb, w limitach, wymiarach i utrzymaniu natralnych, zdrowych stad tarłowych. Wtedy może nie będzie trzeba jeździć za granicę.
To co najlepiej wiedzą wszyscy od dawna, tylko że w republice kolesiowskiej niczego nie można zmienić na dobre, bo jedne cwaniaki stracą kasę albo drugie cwaniaki mięso. najmniej zainteresowany normalnością jest PZW. Nawet jak dziś by się zaczeło naprawianie, to dla mojego pokolenia - 40-latków - już jest za późno. Metrowy sandacz rośnie 10 lat albo dłużej, las wokół rzeki rośnie 30 lat a rozmycie umocnionych brzegów też tyle potrwa, tak że nie ma szans na łowienie porządnych ryb w satysfakcjonującej ilości do końca naszego życia. Bo wątpię, czy w tym tempie pozyjemy po 70-ce, albo bedziemy mieli siły chodzić z wędką w dłoni (w najlepszym przypadku zostaje gruntówka).
Wiele osób coś próbowało, w gazetach piszą prawdę od 10 lat, a wszyscy decydenci mają to i tak w nosie. Będą se na naszej współwłasności robić przekręty wbrew prawu unijnemu, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew woli współwłaścicieli i nic, kompletnie nic nie można z tym zrobić, oprócz zostania Don Kichotem i walki z wiatrakami. Żal tyłek ściska.
|