|
Tomku,
Zapędzasz się w ślepą uliczkę kosztowego kalkulowania ceny.
Raczej próbuję zanalizować, czemu wiekszość nie ma kasy na nic, a jakie są umiejętności i wyniki finansowe menagerów, zarabiających po 200-300 tys zł miesięcznie i z czego wynika np. odprawa dla prezesa telewizji z naszych pieniędzy, pozwalająca mu szukać pracy następne 3 lata nic nie robiąc.
A dla wędkarstwa to ma podstawowe znaczenie, bo zdajemy sobie sprawę że tylko 5-10% wędkarzy mogłoby zapłacić 50zł za dzień łowienia i łowić 30 dni w roku. Co nie daje kwoty ogólnej potrzebnej na zagospodarowanie 200 tys ha wód. A o tym mówimy, a nie o kilku kawałków rzek czy kilku bajorek i tylko dla mucharzy lub karpiarzy. Ile hektarów mają wszystkie łowiska specjalne w Polsce? 1000? 2000? 5000? To wszystko pikuś. Czy wędkarstwo musi być tylko dla elity finansowej, której niemałą część stanowią nowobogackie buraki? Czy to jest kierunek rozwoju wędkarstwa, odłączenie od hobby tych, których może stać zapłacić 10-20 zł za dniówkę, pomnożone przez ich ilość może starczyć na dobrą gospodarkę? Policzyłem kiedyś koszty ochrony, pamiętamy ile musi kosztować dniówka no-killowa, albo abonament na 50 wejść na wodę i zabranie 10 ryb - mozna róznie liczyć. i nie mniej. I nijak tu nie widzę kwoty 70zł dziennie.
|