|
Cyrk i malpy – nie zrozumielismy sie .Pisalem o Irlandii –na irlandzkich forach nie zabieram glosu i nie wtracam sie do tego co oni tu wyczyniaja.Zatem prosze mi nie przypisywac czegos czego nie napisalem. Polska woda to moja woda dopuki mam polski paszport. Dlatego w jej sprawie mam prawo zabrac glos, a z racji zawodu wrecz obowiazek-i nie wazne czy ten glos sie komus podoba czy nie, bo nie o to chodzi.
Cieszę się, że Pan tak traktuje to zobowiązanie. Z drugiej zaś strony, dziwi mnie milczenie Pana w sprawach, w których Pan uczestniczy zawodowo. Z wielu akapitów wypowiedzi wyziera patrzenie przez pryzmat „pracobiorcy” i hodowcy. Sa inne sposoby funkcjonowania niż bycie „na pensji”, jeżeli komuś to nie odpowiada. Praca etatowa za 5 tys. zł netto w Pańskiej specjalności pewnie wiąże się z objęciem funkcji kierowniczych, a po wielu wypowiedziach zastanawiam się, czy coś takiego proponować.
Kolejne regulacje- dalej twierdze ze potrzeba nam wiecej ryb, a nie regulacji i nie dam sie przekonac.Od majstrowania w przepisch ryb nie przybywa, a jesli przybywa to czekam na taki cud i chetnie sie naucze tej techniki rozrodu.
Wyrwal Pan sporo moich slow z kontekstu i przypisal im zupelnie inne znaczenie – to manipulacja i wie Pan o tym.Ja to mam w nosie, ale ktos da sie nabrac.
Nie sposób było odnosić się do każdej wypowiedzi, więc rzeczywiście cytowałem fragmenty, starając się zachować ich znaczenie. Często „cyniczne”, do czego sam Pan się przyznaje…
Rozumiem Pańskie „skrzywienie zawodowe” i patrzenie na wszystko przez pryzmat „rozrodu” … Zbyt silnie łączy Pan jednak różne sprawy… Bez regulacji (a te mamy też nieefektywne i w nieładzie), przysparzanie ryb będzie się mijało z celem. To nie Irlandia, gdzie hektary wód przypadają jednego mieszkańca. Dostarczanie ryb przy niedowładzie regulacji to jak lanie wody do dziurawego garnka. Jak dokładanie pieniędzy do niesprawnego, nadużywanego systemu opieki społecznej czy opieki medycznej. Ile się nie wyda – zawsze będzie mało. Więc rozsądne regulacje sa potrzebne, wręcz niezbędne, żeby w ogóle zabierać się do czegoś. Inaczej efektów pracy nie będzie widać, a z tego frustracja jeszcze większa. Zwłaszcza wśród tych, którzy pracują. Nie chodzi o "kolejne regulacje", ale o "dobre regulacje" czy "racjonalne regulacje".
Gajerki i gumiaki – nie zgadzam sie z Panem, ze potrzebni sa ludzie(w garniturach) racjonalnie zarzadzajacy oraz –jak Pan to ladnie napisal – sprawni wykonawcy profesjonalnie pracujacy(ja bym ich nazwal robole z mgr inz,1500 brutto- bardzo poszukiwana w Polsce grupa pracownikow)Zeby pomyslec to trzeba w biurze siedziec i dzwonic przez stacjonarny aparat?Prezes musi przewalac swoje papiery ,dyrektor swoje ,ksiegowa swoje,od 7.00 do 15.00- a ichtiologowi na osrodku w tym czasie pot po tylku cieknie (tez mgr inz.) – no super. Nie mam nic przeciw fizycznej pracy i nie stanowi ona dla mnie obciachu, ale walenia w rogi nie toleruje .Wie Pan ile jest czasu na myslenie przy karmieniu ryb albo noszeniu workow z pasza?Zadzwonic nawet mozna, bo kazdy ma komorke .Raczej Pan nie wie, a ja wiem i dlatego o tym pisze. Za duzo wszelkiej masci,,myslacych’’, a za malo ludzi ktorym sie chce ryby mnozyc, wode zarybiac i chronic przed ludzka glupota -i co najwazniejsze, to nie sa ludzie glupsi, a czesto madrzejsi od tych ktorzy nimi dowodza.Zarzad glowny ,zarzad okregu, a na koncu chlopcy do bicia –ichtiolodzy w gumiakach.Piramida postawiona na wierzcholku.
Opisuje Pan sytuacje złą, a próbuje Pan odnieść to do zasad dobrego zarządzania. Nic dziwnego, że trudno o porozumienie. Dlatego tez napisałem wyżej o nastawieniu „pracobiorcy”. I o tym, że trudno byłoby Panu znaleźć z takim nastawieniem zajęcie w Polsce, którą uznałby Pan za „godziwe”. Ale to dość symptomatyczne w polskich warunkach.
Kwestia ksztaltowania postaw etycznych – ja swoje ksztaltuje indywidualnie .Mam wlasne sumienie i wlasny rozum. I to nie jest cos nadzwyczajnego.
Odniosę się do tego, bo o kwestiach etycznych jest ta dyskusja. Otóż, zachowania wobec innych ludzi, nastawienie do nich, jest kwestią kulturową. Postawy etyczne są kształtowane w zbiorowości. Są rodzajem „umowy społecznej”, w której zachowania stają się przewidywalne, oczekiwane, spodziewane. Wtedy ludzie porozumiewają się bardziej skutecznie, współpracują w sposób racjonalny. Pozrywanie tych więzi kulturowych to jeden z większych problemów z jakim się borykamy. Nie da się tego odbudować w indywidualizmie, ale we wspólnym funkcjonowaniu. Zaś do tego bardzo mało Polaków się kwapi. Niestety.
Parę uwag ogólnych – proszę nie brać ich do siebie.
Niektórzy emigranci, w wielu krajach, postrzegają ludzi tam, gdzie wyjechali, jako „naiwnych”, „ufnych”, nierzadko to wykorzystują. Ale takie właśnie zaufanie wzajemne jest podstawą powodzenia wielu społeczeństw, wzajemne wspieranie się w zachowaniach przyzwoitych prowadzi do powszechnej przyzwoitości. W tym do poszanowania zasad, praw, do mniejszej korupcji (zawsze się znajdą „czarne owce”), a także do łatwiejszego oddzielania „ziarna od plew”, czyli zachowań nagannych, występnych czy przestępczych od przyzwoitych czy dopuszczalnych. W społeczności cyników i cwaniaków o takie rozróżnienie niezwykle trudno. Mimo, że ci sami najgłośniej się tego domagają, sami nie zdając sobie sprawy, że uczestniczą w kształtowaniu tych patologii. Jakże trudno nam postępować „tak jak jest napisane”. Może dlatego, że tak wielu Polaków to „funkcjonalni analfabeci” i z rozumieniem tekstu słabo sobie radzi.
Na koniec –to co pisze to nie sa polajanki i zalecenia i jestem konsekwentny w tym co robie, a z cynizmem sie urodzilem i raczej nie zmienie:)Nie bede pokazywal palcem kto tu jest specjalista od zalecen:)
Rowniez zycze szczesliwego Nowego Roku i proponuje zakonczyc dyskusje na ten temat bo dla czytajacych to musi byc prawdziwa gehenna, dajmy odpoczac ich oczodolom…:)
I prosze nie odbierac moich postow jako osobistych atakow czy docinek –ja do Pan nic nie mam ,czesto ciekawe rzeczy Pan tu pisze. Niestety jakis,, romantyzm’’ sie w nich przebija, a czasy mamy wyjatkowo nie romantyczne-moze dlatego nam sie dyskusja przeciaga:)
Połajanki to są jak cholera. Nie traktuję tekstów jako ataków, bo po prostu dyskutujemy o sprawach ważnych. Natomiast nie ma w tym, co piszę ani krzty „romantyzmu”, a czysty pragmatyzm, sprawdzony w praktyce. Nie pisze o niczym, czego nie sprawdziłbym w działaniu.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|