|
Tonkinie, twe wywody są słuszne dla Niemiec, gdzie rybacki użytkownik dba o ryby. W naszych warunkach, Regulaminu Amatorskiego Połowu Ryb nie ustala rybacki użytkownik lecz działacze nie mający wiedzy o produktywności konkretnych obwodów rybackich. Dlatego też tam gdzie jest presja tam wody są całkowicie wyrybiane. Mam potok, w którym od 1950 r. tylko w latach 60-tych łowił inny wędkarz, a tak to ja byłem jedynym. W ciągu 2 godz. regularnie łowiłem tam 25 pstrągów potokowych, pomimo że nigdy nie było tam zarybień i występują wyłącznie osobniki dzikie. Rocznie zabierałem z potoku 2 szt. Nie wszystkie ryby nawet zacinałem, wystarczyła mi prezentacja ryby. Rzeka górska jest jak pajęczyna. Jeden nieumiejętny ruch powoduje zniszczenie całej konstrukcji, to samo w rzece. Błędy w presji lub w gospodarce rybackiej powodują dewastację rzeki.
Moim zdaniem każdy wędkarz powinien tworzyć sobie swój własny kodeks honorowy i poczesne w nim miejsce powinny stanowić: odpowiednie zachowanie, przestrzeganie przepisów ochrony ryb, utrzymywanie czystości, zachowanie wobec innych wędkarzy, reagowanie na wszelkie przejawy kłusownictwa lub niszczenia tarlisk. Można długo wymieniać. Nie tylko niedopałki szkodzą rybom to dotyczy też puszek, butelek, czy też wyrzucania resztek fluorocarbonu, który się nie rozkłada. Również jestem przeciwny wszelkim schematom. Jestem człowiekiem wolnym i mam wolną wolę. Nie chcę sztampy. Sam potrafię ocenić co dobre dla ryb. Jestem przekonany, że gdyby wędkarze byli wrażliwi na przyrodę. Rozumieli prawa rządzące rzeką to było by zupełnie inaczej. A tak mamy nad rzekami bandy rozwrzeszczanych i często podchmielonych wedkarzy, którzy patrzą aby popisać się przed kolegami jacy to oni są mistrzowie. Tam nie ma miejsca na piękno, czy na refleksję. Tam jest wyłącznie popisywanie się. Jak koguty.
pozdrawiam
Leszek
|