| |
Sorry Kolego ale.... Powiem wprost: albo mało łowisz na spinning albo coś ukrywasz.
Tylko ostatnio, podczas tygodniowego pobytu na Dunajcu, z racji dużej i brudnej wody trochę łowiłem na spinning i pokaleczyłem kilkadziesiąt małych pstrągów, a kilka pewnie nie przeżyło mimo delikatnego traktowania. Spinning tak ale ograniczony jeżeli chodzi o zbrojenie przynęt, może zakaz stosowania kotwic na wodach P&L?
Pozdrawiam
No to przepraszam, widać nie umiem łowić i nie znam się na spinningu. Co wyraźnie mogą zauważyć koledzy co ze mną łowią, można też wyczytać i pooglądać na stronach internetowych.
Taki cianiol jak ja po złowieniu w jednym miejscu malucha czy dwóch idzie dalej, bo wyczytał w książkach że duże pstrągi pilnują terytorium i wyganiają maluchy.
Taki cianiol jak ja najczęsciej łowi na jigi, które nawet sam kręci, a które to sierściuchy nieraz podobne do streamera mają jeden haczyk na główce jigowej.
Taki cienias jak ja zagina zadziory w haczykach do spinningu nawet w przypadku sandaczy, gdyż w ciemnej mózgownicy powstała teoria, iż hak pozbawiony zadziora lepiej się wbija w pysk. Bo mnie ryby zacięte raczej nie spadają, za to częściej zacięcie jest nieskuteczne gdy hak ma przeszkodę aby się wbić.
Takiemu słaby spinningista jak ja nie podhacza woblerem ryb, bo nie kręci zawsze korbką w tempie boleniowym, jak to ma zwyczaj czynić 90% spotkanych nad wodą mistrzów spinningu o ogorzałych twarzach ...
Tak że nie umiejący łowić spinningista nie będzie propagował przyginania zadziorów, albo pisał o stawianiu woblera w nurcie czy powolnym prowadzeniu wachlarzem z "odpuszczaniem", bo po co ma zdradzać tajemnicę skuteczności innym spinningistom :)
Bardzo serdecznie pozdrawiam i życzę potężnych brań co prostują spinningiście łokieć :)
|
