|
Do 2003 roku jeździłem nad Dunajec na wakacje, nawet na 2 miesiące. Łowiłem w Harklowej bądź Sromowcach, codziennie rano, w południe i wieczorem. Daje mi to jakieś 1000 wyjść na wodę i ANI raz nie widziałem strażnika (nie mówię tu o emerycie w gumiakach, który spisywał nr karty i nie mógł zrobić nic, jeśli wędkarz nie chciał współpracować). Kłusoli też nie było, bo pewnie czekali na jesień i spokój, za to były tłumy wędkarzy, na pewno w dużej mierze nieetycznych. Jednak kłusownictwo to raczej najmniejszy problem wód nowosądeckich.
Po pierwsze zanieczyszczenia sięgają na Podhalu niewyobrażalnego poziomu. Niby sytuacja się poprawia, a w rzeczywistości co pół roku Nowy Targ nie ma wody w kranach, z powodu skażenia. Większość mieszkańców nadrzecznych wsi to ograniczeni, prymitywni ludzie. Dla nich wywalenie całego kontenera śmieci w rzekę ,czy opróżnienie do niej zbiornika z szambem to codzienność. Do tego hurtowy pobór kamienia, jazda traktorami po rzece. I mówię tu tylko o tym co widać w sezonie turystycznym. A co robią gdy nie żadnego nadzoru? Nie zapominajmy też o setkach tysięcy turystów. Niepokojący odsetek tej grupy również wyznaje zasadę, że rzeka jest nieskończenie pojemnym zbiornikiem na odpady. Ich nastawienie wzmaga fakt, że widok kosza na śmieci stanowi w wielu rejonach rzadkość. Do tego dochodzi również nadmierny pobór wód podziemnych i wysychanie potoków, gdyż budowa kanalizacji i wodociągów trwa u nas wieczność.
Kolejny problem - zapora. Na pewno nie jest to główny powód destrukcji rzeki, bo np. zapora w Czchowie istnieje 70 lat, a 20 lat temu było poniżej lipieniowe eldorado. Jednak łatwo dostrzec jak tama wywróciła do góry nogami skład gatunkowy ichtiofauny. Okonie w Białce koło przełomu, płocie pod Poroninem, szczupaki w NT. Do tego ciągłe wahania poniżej zbiornika i odcięcie Dunajca od wielu atrakcyjnych dla ryb potoków i rzeczek.
I wreszcie polityka PZW. Główne problemy:
a)wielka frekwencja na Dunajcu - kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie. Ogromna presja na całej rzece bez najmniejszej regulacji czy prób zapobiegania jej destrukcyjnemu wpływowi. Na pewno wprowadzenie obowiązkowych haków bezzadziorowych, rotacji dopuszczonych do wędkowania odcinków w dużym stopniu spowolniłoby upadek rzeki.
b)brak długofalowej polityki zarybieniowej i rozsądnej gospodarki - już 10 lat temu należało przewidzieć jak będzie zmieniała się sytuacja w wodach NS. Należało wprowadzać restrykcje i podnosić opłaty, póki jeszcze była jakaś ryba w rzekach. Fatalnie rozwiązano kwestię Czorsztyna. Najpierw wprowadzono swobodę w odłowie szczupaka, by potem panicznie rzucać coraz większe środki na dorybianie.
c)wiele lat w całym okręgu obowiązywały przepisy narzucone przez RAPR. Dunajec zmienia się w zasadzie co kilka km i zmieniają się ryby i ich zachowania. Tymczasem w całym okręgu obowiązywały jednolite przepisy. I w ten sposób, lipienie z odcinków żyznych dostawały w łeb w tym samym momencie ,co "głodujące" ryby. I w ten sposób wiele ryb za szybko osiągało wymiar. Np. poniżej zapory wymiar mógł spokojnie wynosić 32-33 cm.
Idiotyczny manewr z obniżeniem wymiaru pstrąga. Obwieszczono go, podobnie jak szczupaka, szkodnikiem i tak jak 10 lat temu ryb w przedziale 23-29 łowiło się mnóstwo, tak teraz trudno o rybę większą niż 24 cm (cały czas piszę z pozycji 2003 roku, choć niewiele się od tego czasu poprawiło)
d)brak kontroli ,złe zarybienia
Do tego można dorzucić niewłaściwe zachowanie wędkarzy i mamy wielki problem. Nieraz na jednej płani łowiło po 8 wędkarzy. Co z tego, że wypuszczali 100% niewymiarków, gdy spora część łowiących uwalniała ryby w chamski sposób, co dawało mizerną przeżywalność. Kolejne zaniedbanie okręgu - przy tak wielkiej presji należało zadbać o propagowanie C&R, a przede wszystkim prawidłowego wykorzystana C&R w przypadku ryb chronionych. Dopiero od niedawna Internet stał się powszechnie dostępny i większość wędkarzy nie miała pojęcia o poprawnym zachowaniu, z czego pewna część była gotowa na zmiany, tylko nie miał kto ich edukować. Oczywiście i tak był jakiś odsetek, który "mścił" się na rybach za to, że ośmieliły się być za krótkie.
Nie wiem ile się zmieniło przez te 4 lata, pewnie jest już jakaś poprawa. Coraz więcej inwestuje się w turystykę i ekologię, a to przynosi szybkie zmiany - np. Sromowce podpięte do oczyszczalni z ogromną częścią mieszkańców nastawionych na agroturystykę wyglądały zupełnie inaczej niż np. Harklowa. Obawiam się jednak , że zmiany przyniosą krótki rozkwit, a ponowny upadek będzie jeszcze gorszy.
Pozdrawiam Bartek
|