Odp: Wiślane lipienie
: : nadesłane przez
Michał O. (postów: 907) dnia 2007-07-26 11:38:39 z *.internetdsl.tpnet.pl
No przyznam sie bez bicia...ze nie robie jakis specjalnych ceregieli by wyszukiwac wieksza rybe...Po prostu jak widze ladna obiecujacą miejscowke to wchodzę (cos tobie nie tak???)
Rzucam...no i sie lapią...male ,srednie...czasem duze ,czasem nie. To co opisywalem na Jesenickiej przytrafilo mi sie za ostatnim razem...wczesniej zawsze mialem kontakty z wiekszymi rybami, wiec rowniez bylem juz pod koniec lowienia nieco....zniesmaczony niemozliwoscią trafienia wiekszej ryby. Jest jeszcze jeden aspekt - ja tam jestem raz w roku ,nie znam rzeki ,nie znam bankowek z grubymi rybami nie znam ich zwyczajow (kiedy zeruja itp itd) wiec trudno nie lowic troche "na pałe" Pomimo tego co tu przeczytałem nie czuje sie winny ze postepowalem w sposob nieetyczny badz nierozwazny...Po prostu lowilem ryby w miejscu w ktorym bez problemu mogl stac 40stak a ze go tam nie bylo...albo ze nie zerowal...- jak sie mam o tym przekonac nieempirycznie? :) Naprawde wydaje mi sie ze tego sie nie da obejsc...i male ryby zawsze sie beda trafialy...co nie znaczy ze nalezy sie z nimi obchodzic jak z miesem armatnim. Po ostatnich wypadach na Wisle jakos mi w krew juz weszlo (glownie dzieki hakom bezzadziorowym) ze te male "pitki" po prostu wyczepiam w wodzie czasem ryb wogole nie dotykajac jesli jest mozliwosc zlapania bezposrednio za glowke nimfy.(gorzej jak sie lowi na suchą ).
Reasumujac - nie wiedzialem ze w muszkarstwie mozna sie posunac tak daleko zeby...wogole nie lowic...moze jeszcze do tego nie doroslem ,moze nie ewoluowalem na ten level...mnie cieszy kontakt z rybą ,nawet nieduzą.
pzdr
M
O