|
Jestem wystarczajaco stary aby pamietac zawody splawikowe sprzed 40 lat. Startowalem jako szczeniak i mialem okazje obserwowac rozwoj sprzetu splawikowego od krotkiej bambusowej uklejowki po 15 tyczke z dopalaczem i platforma. W splawiku zawsze byly ograniczenia sprzetu i metody. Splawik musi wskazywac branie, zanety nie wolno wrzucac workami, kij nie moze miec powyzej 16 m, zylka glowna nie moze miec powyzej 20m itd. Niemniej jednak, ograniczeniami nie udalo sie zatrzymac ewolucji metod i sprzetu.
Mucha jako metoda konserwatywna w idei i sprzecie jest szczegolnie podatna na rewolucyjne rozwiazania. Metoda "zylkowa" stosowana byla jako przerywnik, dla zabawy na treningach tyczkarzy warszawskich juz 10 lat temu, tyle ze wieszalo sie mormyszke z chwoscikiem na skroconym zestawie, na tyczce 12-15 m, bez splawika. Jestem pewny,ze nie byla ich wynalazkiem - tak jak bylem pewny, ze zostanie zaadaptowana do typowego zestawu muchowego. Jak dokladnie lowia polscy mucharze na "zylke" nie wiem, ale Davy Wotton, brytyjczyk mieszkajacy w Arkansas uczy polowu na mokra przy uzyciu wedziska 11 stopowego i 12-15 stopowego przyponu juz od lat. Pod prad lowi spod kija.
Jeszcze bardziej skuteczne metody polowu na muche beda sie pojawiac w roznych miejscach pod sloncem, niezaleznie beda szkowac (jak niegdys idea polowu na nimfe wysunieta przez Skuesa), beda stosowane na zawodach, a producenci sprzetu i zawodnicy beda zawsze wyszukiwac luk w przepisach. Ograniczenia nic tu nie zmienia.
Albo trzeba sie z tym pogodzic (i uznac ze zawody odbywaja sie nie tylko na wodzie, ale i przy imadle lub desce projektanckiej producenta), albo rozdzielic metody tradycyjne i progresywne, po to by wyrownac szanse zawodnikow. Na poczatek proponuje cos takiego:
1.kategoria "traditional" (jedna mucha powierzchniowa lub podpowierzchniowa, nieobciazana, o ograniczonym ciezarze)
2. kategoria "open" (mucha jak kto chce, w ilosci dowolnej, ciezar takoz)
|