|
Wlasnie dlatego zwrocilem uwage na ta sprawe gdyz takich kolcow jezozwierza raczej nie zbiera sie w parku .Zatem Panstwo Polskie przepuszcza cos takiego przez granice pobierajac stosowna oplate ,importer sprzedaje sklepikarzowi oddajac panstwu Polskiemu podatek, a potem napada na sklepikarza policja gospodarcza i grozi mu 5 lat wiezienia! Gdzie to sie dzieje w Europie czy w Zimbabwe?Jak nie chca miec jezozwierzy w sklepach, niech nie puszczaja przez granice -jak puscili ,niech zamykaja tego co przepuscil, a nie tego kto w dobrej wierze kupil i probuje sprzedac.Nie jestem za tym aby niszczyc chronione zwierzeta -z pewnymi wyjatkami:):)-ale sie zabrali do sprawy od ....strony.Jak do wszystkiego w Ojczyznie .
Panie Marcinie,
Skąd pewność, że Państwo Polskie wpuściło na obszar UE te okazy?
A czy nie przyszła Panu na myśl możliwość, że sklepikarz nie potrafił się wykazać źródlem pochodzenia tych spławików z kolców jeżozwierza? Bo gdyby wskazał hurtownika, a ten - importera to nie byłoby problemu? Gdyby....
Przecież w obrocie są materiały muchowe pochodzące od zwierząt wymienionych na lisrtach CITES i importerzy oraz sprzedawcy mają świadectwa pochodzenia i zezwolenia na obrót.
Według informacji wskazanej wczoraj na WCWI, "...Tylko w ubiegłym roku celnicy zatrzymali ponad 200 osób, u których znaleziono ponad 14 tys. okazów m.in. 6,9 tys. kolców jeżozwierza, ..."
Gdzież wspomniane 200 osób wtykałoby sobie te kolce? Średnio po 35 "na głowę"? A moze było to trzech przemytników kolców jeżozwierza, mających po 2000 sztuk? Jeżeli znaleziono prawie 7000 okazów, to ilu nie znaleziono i zostały wprowadzone do obrotu nielegalnie? Może przez tych sklepikarzy uda się złowić "grubsze ryby". To byłby najlepszy pożytek z wskazywania "brania" przez te spławiki....
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|