|
#$%%^%&& i *&(%%#$@.
Temat jeszcze pływa , a ja już przedwczoraj i wczoraj zrobiłem muchy.
Tomek i Kuba, macie rację. I nie macie.
Różnica między muchą „normalną” a tą, którą próbujemy zdefiniować jest ulotna. Na dodatek dla każdego inna.
Dostałem kiedyś od kolegi streamerka. Chyba robota Kuby. Farfocel jak się patrzy.
Kuba, wyślę Ci wieczorem zdjęcie. Jeżeli to Twoja mucha … Wtedy pogadamy.
Klasycznym, wg. mnie, przykładem muchy „drugiego typu” jest , katalogowa zresztą, pijawka. Szczególnie , jeżeli ma tułów z marabuta. Albo mokre muchy Wacława Samodera z tutejszej galerii. Dla mnie niedościgniony wzór muchy „użytkowej”. Kuba, wypowiadałeś się tam. Mają to coś, mimo że można im to i tamto zarzucić.
Napisałem kilka dni temu własną definicję. Nie jestem literatem i szło ciężko , ale jakoś poszło. Zeżarło posta przy wysyłaniu. Okazałem się niezalogowany.
Poczytałem naszą dyskusję i próbę ponowię.
Taka mucha ma dawać złudzenie czegoś do żarcia , a nie być żarciem podanym na talerzu.
Zawsze tak jest. Chodzi jednakże o rozłożenie akcentów. Weźmy taką Encyklopedię medyczną i poczytajmy o objawach chorób psychicznych. Innych zresztą też. Ciężko być zdrowym. Problem w natężeniu objawów. Jeden gościu „literacki” naumiał się wszystkiego i stwierdził, że nie zapadł jeszcze tylko na puchlinę wodną kolan – chorobę sprzątaczek szorujących na kolanach podłogi.
Bazujmy na intuicji. Jakoś to będzie.
Mucha . którą zrobiłem ma jedną wadę. Jest prototypem, więc o łowności nie ma danych. Co tam. Zrobię jeszcze jedną.
A Prowodyr Krzysiek na rybach. Musimy męczyć się sami.
Pozdrawiam
Paweł
|