| |
Doskonale orientuję się, że Poprad to trudna rzeka. Rzeczywiście Słowacy mają znaczący udział w doprpwadzeniu tego akwenu do takiego stanu w jakim on się teraz znajduje.
Nie zmienia to jednak faktu niezrozumiałych dla mnie odłowów prądem wszystkich ryb, przez kolejnych ok.7 lat, z obszarów tarliskowych-gównie pstrąga potokowego. Ewentualne wpuszczanie ich (może?) do Popradu mija się z celem, bo większość tych ryb pada łupem gruntowców-zwłaszcza, jak obaj wiemy, Poprad w okresie wiosna-lato niesie w większości mętną wodę. To w znacznym stopniu ogranicza łowienie na sztuczną muszkę. Część odłowionych potokowców i tak wraca do miejsc swoich narodzin gdzie miejscowi, inie tylko, urządzają na nie prawdziwe polowania. Argument-że pozostawione w potoku dorosłe osobniki zniszczą materiał zarybieniowy jest niestety nie trafiony. Być może straty będą ale czym one są wobec możliwości naturalnego tarła jakie jeszcze miało miejsce w ubiegłych latach. Wtedy w potokach żyło wiele pokoleń ryb. We wspomnianym wcześniej potoku Roztoczanka łowiłem pstragi od 10 do nawet 40 cm. MIejscowi wyciągali "na rekę" pstrągi nawet 60 cm. Dlatego uważam ,że ekosystem funkcjonował w miarę prawidłowo.
Dopiero budowa betonowych koryt, odłowy prądem i inne "przemyślane" inwestycje doprowadziły do zniszczenia całych populacji praktycznie we wszystkich dopływach Popradu. Dam jeden przykład z pozoru niegroźnej inwestycji. Na potoku Roztoczanka budowano elektrownię wodną. Około 30% wody maiało być zabrane z góry potoku i następnie woda ta miała być doprowadzona do znajdującej się ok.500 m niżej elektrowni.Tam też była ponownie wpuszczona do potoku. Okazało się, że do uruchomienia elektrowni potrzeba ok.80% wody. W momencie uruchamiania nagle ta ilość wody popłynęła rurami, natomiast na odcinku ok.500 m zamiast potoku pozostała sącząca się strużka i liczne kałuże przepełnione ogłupiałymi pstrągami. Co było potem można się domyśleć. Tabuny ludzi wskoczyły do koryta nieistniejącego juz przecież potoku i czym się dało wyłowiły wszystko co przypomionało ryby. Głównie kijami. Proceder ten powtarzał się kilkakrotnie, bo w elektrowni cós tam poprawiano, woda znów wracała do potoku, pstrągi wpływały, a potem raptownia zamykano dopływ wody. Ja nie analizuję słuszności decyzji budowy elektrowni. Zastanawia mnie tyljko to czy PZW Nowy Sącz był o tym powiadomiony.
Można było przecież pozbierać ryby ,nawet do wiader i wrzucić do pobliskiego Popradu(odl.ok.300m). Tak jednak nie zrobiono. Czy nikt o tym nie wiedział. Ja wrzuciłem przynajmniej kilka , któr udało mi się "zdobyć.
Bywam nad Dunajcem dość często i stwierdzam, że jednak stan czystości tak wody jak i brzegów jest tam zdecydowanie lepszy niż w dolinie Popradu.
Co do lipienia to chyba zawsze jego liczebność była na podobnym poziomie. Ale to już osoba sprawa.
Pozdrawiam
Paweł
|