|
Dużo większą przyjemność daje wędkowanie w samotności, gdy można obcować z przyrodą, a wędkarza spotkać tylko od czasu do czasu, zamienić parę słów i iść dalej łowiąc w spokoju i ciszy. I nie ważne czy się ma marcedesa czy malucha, czy macha się sznurem, błystką czy łowi na spławik.
Myślę, że określenie śmigacze dotyczy osób łowiących gęsto w miejscach gdzie ryba akurat bierze, z pałą w ręku czekających niecierpliwie aby złowić komplecik w łeb i do domku, a może jeszcze raz nad wodę. I żeby nie było, nie mam nic przeciw zabieraniu ryb, ale w rozsądnych ilościch.
I mam nadzieję, że Pan Maciek dalej będzie gospodarował - bo bym jeszcze chciał się wybrać na Wisłę taką jak jest (a raczej była w zeszłym roku - bo w tym jakoś nie było czasu, aby się tam udać, a teraz już jest po sezonie).
Pozdro
Darek
|