| |
nie wędkarze, a gospodarcze ruchy, decydują o ilości ryb. Jeśli jest większa presja, to i zarybienia bardziej obfite i obręby zamkniete i opłaty inne i .............i marzenia rosną. Dużo tego, ale jest jeszcze gdzieś w tym wszystkim - etyka wędkarska, gdzie pomiędzy łowić, a zabijać - olbrzymia przepaść, tylko kwestia "znalezienia" się w tym problemie....
Trochę tak i trochę nie. I owszem, woda zarybiana będzie zawsze rybniejsza od tej, w której zarybień nie ma. Jednak nawet wrzucenie do rzeki pociągu z lipieniami zda się psu na budę jeśli pozostaniemy przy dzisiejszym stylu łowienia.
Zaś jeżeli chodzi o postęp i tradycjonalizm ... no cóż. Chce zauważyć, że nie wolno np. polować z bronią samopowtarzalną. To dopiero byłby postęp, gdyby na to zezwolić! A na serio - wolę łowić w woderach i z klejonką w ręku w rybnej rzece niż, tak jak to dzisiaj ma miejsce, z dobrym sprzętem i skutecznymi metodami na bezrybiu.
Niestety, nie sprawimy od ręki, że zacznie się u nas łowić etycznie. To jest kwestia pokoleń. Nie mamy tyle czasu. Sytuacja nad rzekami już dzisiaj jest awaryjna i trzeba podjąć wyjątkowe środki jezeli nie chcemy za kilkanaście lat dyskutować tutaj o REINTRODUKCJI lipienia z rzek np. słowackich.
Jeżeli nie można wyleczyć wariata (to o tych, którzy wyznają filozofię "co na haku to w plecaku") to trzeba mu chociaż zabrać brzytwę.
Pozdrawiam L.G.
|