|
Pierwsze moje kroki na Dunajcu to lata 70 -te. Nie będę zanudzał młodych i opowiadał ile było ryb, jakie były rójki i jakie brania. Wiem tylko że sensancją był wtedy jeden wędkarz z Krakowa - muszkarz, mój nauczyciel i znajomy moich rodziców. Gdy pojawial się na płani poniżej mostu w Krościenku, stanowil nie lada sensację. Pamiętam jego suche muchy maczane w małym słoiczku z płynem o tajemniczym składzie.......
Rzeka ta, jest dla mnie tak bliska że dosyć trudno to wszystko opowiedzieć. Dlatego troche mi przykro że inni nie moga doświadczyć tego co było nam dane w tamtych latach. Dlatego też mam mieszane uczucia gdy słyszę o fascynacji Czarna Przemsza czy innymi siurkami z tęczakami. Jak kiedyś stwierdzil jeden z moich kolegów: łowiska specjalne są jak burdel, jak zapłacisz, możesz mieć każdą..... (przepraszam za dosadność).
Tak więc pojadę. I będę jeżdził nawet gdy pozostaną same uklejki i jelce.
pozdrawiam wtajemniczonych
|