|
Tak się składa, że jestem szczęśliwym posiadaczem rocznej licencji na Brennicę. Może to chore, ale i tak ze 2-3 razy wybiorę się na Wisłę. W sumie to wyjdzie 300zł. Mało czy dużo nie wiem. Ale licząc dojazd 120 km w jedną stronę, obowiązkowy obiad i przemnażając to przez ok. 20 wypadów w roku 300 złotych wydane na licencje jest relatywnie niewielkim kosztem. A wolę zapłacić i odstresować się po tygodniu pracy niż jechać na bezrybną Sołę - zaraz się na mnie rzucą - i się wkurzać na PZW, brak ryb, kłusowników... I nikt nikogo nie zmusza do kupowania czegoś na co go nie jest stać. Socjalizm się już skończył i najważniejsza jest możliwość wyboru. Cenę kształtuje rynek (niestety), i - tylko żebym nie wykrakał- przy bezrybiu wód PZW, w kolejnych latach należy się liczyć ze wzrostem cen licencji.
W ubiegłym roku byłem nawet zbulwersowany (krótko bo krótko) koniecznością płacenia za rzekę, na której w poprzednich latach łowiłem za darmo. A mimo to w roku 2005 wędkowałem na Wiśle częściej niż w latach „darmowych”. Ba, więcej razy łapałem na Wiśle niż we wszystkich rzekach byłego porozumienia K-ce – Cz-wa – B.B.
|