| |
Kilka moich (nieco chaotycznych) refleksji związanych z "forumową" dyskusją nt. złotogłówek:
1.Im więcej kagańców w postaci niezbyt precyzyjnych zakazów, tym więcej zamieszania w naszym wędkarskim (muszkarskim) światku. Bo regulamin, to jak alkohol - im mniej wody i fuzli - tym lepszy, (wyjątek: whisky, gdzie ilości wody i fuzli są ściśle określone, w odróżnieniu od naszego poczciwego bimbru, pędzonego choćby z jęczmienia).
2. Organizator zawodów ma prawo (niestety) ustalania sobie dodatkowych (nawet czasem bezsensownych lub śmiesznych) sprecyzowań nt. np. rodzajów metod lub przynęt - i wędkarz, albo podporządkowuje się temu i startuje, albo nie. W przypadkach skrajnych regulaminowych bzdur teoretycznie pozostaje nam możliwość bojkotu tego rodzaju imprezy.
3.W sumie - poczekajmy cierpliwie na ten zapowiadany marcowy regulamin, który ukaże się - jak zwykle - w charakterze musztardy po obiedzie. Zobaczymy, co tam wymyślili centralni spece od wędkarstwa (przede wszystkim muchowego, bo to nas akurat będzie najbardziej interesowało). Ja też "z utęsknieniem" czekam na to dzieło.
4. Niejako przy okazji - sprawa żywca: Choć to muszkarzy zupełnie nie interesuje - jest wyraźny zapis ustawowy - i kropka!!!!
SERDECZNIE POZDRAWIAM!!!
|