|
Moja wypowiedź miała charakter bardziej ogólny w odniesieniu do wspomnianej "obrony praw" .
Natomiast pamiętam czasy kiedy na wyjazd w Bieszczady na Wołosaty i górny odcinek Sanu trzeba było na długo wcześniej występowac o przepustkę do strefy przygranicznej, a granica "przyjaźni" była chroniona ogrodzeniem z wysokiej siatki i wielometrowej szerokości pasami zaoranej i regularnie bronowanej ziemi z obu jej stron. Łowienie na odcinku granicznym można było zakończyć w Kijowie .
Zapewne nie ma żadnej istotnej celowości wprowadzania ograniczeń, z pewnymi wszak ograniczeniami . Rzeka nie może służyć do przekraczania granicy póki takie granice istnieją. To m.in. wspomniane względy bezpieczeństwa. I ograniczenia umożliwiające zapewnienie tegoż bezpieczeństwa. Nie za bardzo da się tak zrobić, żeby pogodzić ze sobą nieskrępowaną swobodę poruszanioa się nad granicą z powedzeniem SG - "a Wy pilnujcie", a do tego jeszcze np. z oczekiwaniem niższych podatków, z których utrzymywana jest SG, której więcej trzeba żeby zapewnić ochronę granic przy swobodzie poruszania się. Taka to kwadratura koła. )
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|