|
Nie twierdzę, że zasada „No Kill” ma być stosowana w 100%. Chodzi mi bardziej o rozsądne korzystanie z dóbr natury. Chyba każdy wędkarz czasem zabiera rybę w celu konsumpcji, każdy i ja też nie stanowię wyjątku. Mam raczej na myśli tych, którzy nie mają w tym umiaru, co są kilka razy w tygodniu na wodzie i zapychają swoje i sąsiadów lodówki mięsem, a na zebraniu potrafią krzyczeć, że w wodzie nie ma ryb, bo i jak mają być, kiedy każda, co uwiesi się na końcu trafia rezultacie na patelnie. Jeszcze bardziej bulwersującą dla mnie sprawą są ci, którzy idąc na wodę myślą „złapie, sprzedam, przepije a dziecią nie dam”, a znam takich.
Biorą po dwa, trzy komplety i na przelew.
|