|
Nie wzkazując na konkretną rzekę, ani też konkretnego uprawnionego do rybactwa zastanówmy się jak podchodzimy do korzystania z jej pożytków.
Wszyscy bez wyjątku deklarujemy, że rzeka i jej rybostan to wartość nadrzędna i chcemy by była wręcz modelowa.
Niestety praktyka pokazuje, że większość korzystających z danego łowiska na rzece pragnie nałowic się dużo i dużych ryb i to za jakieś niewielkie pieniądze i prawie zawsze zabrać przy tej okazji ryby na patelnię.
Jeżeli gospodarzowi uda się za te niewielkie opłaty coś do wody wrzucić, czy też pieniądze te przeznaczyć na wspomożenie naturalnego tarła i w wodzie będzie jeszce coś do złowienia to wędkarze nad tą wodę zajrzą, jeżeli nie to niestety nawet te małe opłaty nie wspomogą pustyni.
Wówczas rzeka umrze.
Ponieważ opłaty w PZW są właśnie takie niewielkie to i chętnych na prawie darmowe lowienie jest sporo i mamy do czynienia ze zjawiskiem nadmiernej presji i wyłowienia ryb wymiarowych.
Taką godpodarkę ekomnomiści nazywają rabunkową.
Szkoda że nie jest to tak widoczne gołym okiem tak jak gospodarka leśna, gdzie w momencie wycięcia całego lasu w pień, po wsadzeniu młodych drzew najpierw jest pustynia, by po kilkunastu latach można było mówić znowu o lesie.
Las się po latach odrodzi, ale też musimy pamiętać że i w tym przypadku kasy za ścięte drzewa musi wystarczyć na zasadzenie młodników.
Jeżeli łowisko na rzece ma prawidłowo funkcjonować to powinno się rozpocząć od ustalenia maksymalnej ilości wędkujących w ciagu dnia na danym odcinku, czyli presji.
Ilość ta to komfort łowienia bez tłoku, pojemność łowiska oraz jego rybostan.
Następnie należy policzyć koszty związane z utrzymaniem łowiska (dzierżawa, podatki, strażnicy, wydanie zezwoleń i dystrybucja, oznakowanie, zarybienia, wspomaganie tarła i inne zabiegi z utrzymaniem rybostanu związane) i po podzieleniu wszystkich kosztów przez limitowaną ilość zezwoleń uzyskujemy koszt jednego zezwolenia przy założeniu, że łowisko wychodzi dla uprawnionego na zero.
A gdzie ubytki w rybostanie spowodowane kłusownictwem, wydrami, czaplami i kormoranami, gdzie negatywne skutki powodzi.
Dlatego łowisko powinno coś zarabiać by zapobiegać ubożeniu rybostanu, a wręcz przeciwnie rybostan winien być poprawiany by podniosić standard łowiska.
Jeszcze nie dawno Jurek Kowalski napisał, że zezwolenie na przyzwoite łowisko winno kosztować 90 zł - wówczas pomyślałem że to dużo.
Niestety rachunek jest nieubłagany, łowienie łososiowatych i lipieni zdaje się być zajęciem dla bogatych, a codzienne z pewnością.
Pomyślmy nad tymi kwestiami, z którymi trudno polemizować.
Wypuszczanie złowionych ryb nie uzyskuje się przez nakazy, lecz tylko i wyłącznie z dobrej woli wypuszczającego, gdy zrozumie taką potrzebę.
Pozdrawiam.
|