|
Zresztą sprowadzenie wędkarstwa tylko do liczby złowionych ryb jest zbyt daleko idącym uproszczeniem także w przypadku wód, z których można zabrać ryby.
A jednak pieknych miejsc gdzie można odpocząć, zapalić ognisko, podziwiać rzeke i przyrodę, oglądać robaczki nie mając nawet brania z powodu braku ryb jest w Polsce aż za dużo. Skoro "piękno" wystarcza to czemu zewsząd słychać lamenty o bezrybiu? Dlaczego wędkarze przestali przyjeżdżać nad bezrybny Dunajec, pomimo że nad tym samym Dunajcem tuż po MŚ w 1998 roku nie dało się zarzucić wędką żeby w kogoś nie trafić muchą?
Dlaczego wędkarze omijają cud natury - Białkę Tatrzańską, a łowią jedynie w jej najbrzydszym, ale za to najrybniejszym przyujściowym odcinku?
Odpowiedź jest prosta. Przez ostatnie lata bezrybia wędkarzom znudziły się piękne, ale puste rzeki i znów chcą nałowic się "do bólu".
Dlaczego wedkarze jeżdżą tak tłumnie nad totalnie zdewastowaną Rabę, która w wielu miejscach jest kanałem a nie rzeką? Bo tam są ryby... i nic więcej.
Oczywiście jeśli do ryb dochodzi też piękna przyroda to mamy taki raj jak nad Sanem specjalnym. Ale dziś wszedzie najważniejszym, choć oczywiście nie jedynym kryterium atrakcynjości rzeki są ryby. I tam gdzie będą ryby tam bedą wędkarze, dlatego najlepszym kryterium oceny łowiska jest ilość złowionych ryb. Pozostałe czynniki na danej rzece wędkarze i tak znają (albo w najgorszym razie poznają po pierwszej wizycie na takim łowisku) więc sami sobie je dołączą do kryterium ilości ryb.
Pozdrawiam
Michał Cebula
|