|
Panie Maćku,
Wiemy doskonale "jak jest" oraz "jak powinno być".
Teraz tych "pomysłów" nie da się przeskoczyć ale Minister nie krowa, poglądy zmienić może. Minister jest rolnikiem i dla niego rzeka to woda do podlewania upraw. Trzeba pracować nad lepszym rozumieniem potrzeb wód przez administratorów i ich doradców. Tylko Minister raczej nie zmieni poglądów pod wpływem pojedynczych użytkowników wody - narzuci im rybackie wskaźniki i tyle. Natomiast pod wpływem Uprawnionego do rybactwa, dzierżawiącego gros wód otwartych w kraju mógłby.
Warunkiem tego jest jednak prezentowanie sensownego podejścia do gospodarki rybackiej przez tegoż "uprawnionego". A tu jego członkowie krzyczą "zarybiać, zarybiać". Więc "dla świetego spokoju" wrzuca te ryby, a ci, którzy krzyczeli znów krzyczą, że "schował do kieszeni" albo "nic nie robi" bo "ryb nie ma".
Dlatego uważam, że dla dobra gospodarowania potrzebna jest nam jako wędkarzom silna reprezentacja krajowa, która może wywierać nacisk na administrację, na agencje rządowe sprawujące nadzór właścicielski. Tylko ta reprezentacja musi być sprawna. I mieć dobre argumenty. I coś, co Anglicy nazywają "integrity" czyli zgodność czynów z deklaracjami. Po polsku - rzetelność. W tym zgodność czynów członków stowarzyszenia z deklaracjami ich przedstawicieli.
Serdecznie pozdrawiam
Jurek Kowalski
|