|
Drogi Bogusiu,
Właśnie o taką sytuację jak z tym miejscowym wędkarzem chodzi. Wszyscy jednak jakoś skwapliwie korzystają z możliwości łowienia "za darmochę" potem narzekając na bezrybie. Ja sie dopominam "tylko" o bycie konsekwentnym w wypowiedziach. I o racjonalną ocenę tego, czy wnoszone składki (tak, składki, a nie opłaty) są adekwatne do potrzeb gospodarczych wód, które użytkujemy i czy pozostają w równowadze do sposobu eksploatacji, który uprawiamy i którego oczekujemy, a także czy są uzupełniane aktywnością samych wędkarzy, którzy wody użytkują. To tak jako przyczynek do rozważań ekonomicznych. Na marginesie - dla wody i populacji ryb nie jest istotne jak daleko wędkarz jeździ na ryby, w co się ubiera ani jakim sprzętem łowi. Koszty utrzymania łowiska i koszty złowienia ryby przez wędkarza to dwie rozłączne sprawy.
Natomiast jeszcze odnośnie ekonomii - nawet 300% wzrost przychodów będzie mniejszą stratą, a nie żadnym "czystym zyskiem". Poza tym do podstawowej rekompensaty pozwalającej mówić o bilansowaniu gospodarki na wodach jeszcze daleko. "Dniówka" na poziomie 3 zł to przynajmniej z 10 razy mniej niż trzeba aby myśleć o jako-takim zagospodarowaniu wody pstrągowej.
Rozumiem, że Cię stać na łowienie na "specjalnym" Sanie - jest takich wielu. Niestety, nic z tego nie wynika. Poza tym, że żeby łowić podobnie bliżej domu trzeba liczyć się z podobnym poziomem nakładów i kosztów oraz z podobnymi wysiłkami organizacyjnymi.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|