|
Panie Jurku mnie nie interesuje polityka, lecz dążę do tego aby wędkarze zrozumieli, że nikt obcy nie przyjdzie i nie posprząta im podwórka. Będą mieli takie wody jakie sobie sami urządzą. Jeżeli będą pazerni to będzie pustynia, a gdy będą korzystać zgodnie z prawami przyrody to będą mieli atrakcyjne wody. Dziękuję za poparcie pomimo że stoję obecnie na straconej pozycji.
Panie Leszku,
Mnie interesuje mniej wiecej to samo ale wynika z tego wprost, że interesuje mnie też skuteczność przekazu.
Pozycja na jakiej się stoi zależy od tego jaką się sobie wyznaczy. I ile z maksymalnego celu chce się uzyskać aby mówić o powodzeniu lub o sukcesie. Do tego nie można być tak bezkompromisowym bo trzeba też patrzeć na możliwości i uzyskiwac najlepszy efekt w ich ramach. Prosze brać przykład z Józia Jeleńskiego. On wie doskonale co się da i robi na prawdę mnóstwo doskonałych rzeczy. I wszyscy go za to szanują.
Jasne jest, że chcielibyśmy łowić w dzikich, naturalnych wodach. Ale takich nie ma. Odtworzenie ich kosztuje. Pieniądze, wysiłek, samoograniczenie. Aby to wszystko uzyskać od Kolegów nie możemy wciąż krzyczeć "mało, mało" bo przestaną "dawać" z siebie nawet ci, którzy chcą wspólpracować.
Ja też mam mieszane uczucia na temat odcinka w Sanoku, tak jak miałem na temat Myczkowiec kiedy w operacie były traktowane jako woda pstrągowa, a w gospodarce Okręgu jako nizinna. Ale problem wody w Sanoku może sie rozwiązać kiedy zasadnicze problemy rozumienia prawidłowej gospodarki będą właściwie pojmowane i uznawane za "swoje". Tego sobie życzmy.
Pozdrawiam
Jurek Kowalski
|