|
I właśnie o tego drugiego drapieżnika chodzi i w tym tak naprawdę tkwi problem. Bo przy dzisiejszym systemie eksploatacji rzek nie ma szans na powstanie sytuacji, że ryb jest dużo, (bynajmniej nie z powodu wydry). To jest tak, chcemy wprowadzenia ograniczeń w stosunku do wydry, a nie myślimy o tym aby sami się ograniczać. To co dzisiaj dzieje się nad naszymi rzekami możemy nazwać gospodarką rabunkową. Pozysk mięsa z rzek nie może być celem samym w sobie. Jeśli tak będzie to niezależnie od wielkości zarybień, niezależnie od ilości wydr nad rzeką ryb wodzie nie będzie. Dlaczego? Otóż zakładając że dziś wpuszczamy 100 ton pstrąga do wody, natomiast dostęp do wody będzie regulowany jw. Ten sam sposób co natomiast większości wód, ryby natomiast rzeki znikna natomiast ciągu 2 m-cy. Jeśli natomiast wprowadza się ograniczenia to efekty pojawiają się momentalnie.
I mogę powołać się na przykład. Na szczęście powstał specjalny odcinek na Sanie. Otóż poniżej odcinka specjalnego gdzie można wziąć 3 ryby, gdzie może łowić i 10 000 wedkarzy w jeden dzień, ryb jest 3 razy mniej niż u góry, a ryby są średnio 2 razy mniejsze. Popatrzcie jak niewiele trzeba było, wystarczył rok. Natomiast co do zarybień to na dół zostało wpuszczonych 3 razy więcej ryb niż na górę. I w ciągu tego roku na dole pomimo intensywniejszych zarybień ryb nie ma aż tak wiele, a już na pewno tych pow 25-30 cm, na górze wręcz na odwrót. Ryby podrosły, jest ich więcej, za chwile tarło pstrąga, miejmy nadzieję ze za 3 lata pstrągów w Sanie będzie pełno.
Chce powiedzieć że same zarybienia bez działań ograniczających ze strony wędkarzy nie wiele dają, a wprowadzanie ograniczeń i nawet niewielkie zarybienia przynoszą znacznie lepszy efekt.
Pozdrawiam Maciej wilk
|