| |
Panie Macieju,
Chciałbym zauważyć, że ja niczego nie krytykuję tylko próbuję policzyć co ile kosztuje, na co nas stać i co się "należy".
Wiem ile nakładów kosztuje wyhodowanie ryb i zdaję sobie sprawę, że wyhodowanie masy "selektów" nie jest możliwe w naszych obecnych warunkach, choc są tacy, którzy twierdzą, że można wyhodować dużą rybę w półtora roku (bezpłodne triploidy). Dlatego w większości łowisk "put and take" w Europie pływają głównie tęczaki, potokowce to ok. 10% (no może poza "chalk streams" na południu Anglii, gdzie potokowców jest więcej). My mamy łowiska "put and take", niezależnie od rozmiarów wpuszczanych ryb i z tym musimy sie pogodzić, póki tarło naturalne znów nie będzie stanowiło o dużej części przyrostu liczebności ryb w rzekach. A to nie stanie się bez zmiany warunków środowiskowych.
Nie dążę do sztucznych łowisk, uważam, że jak najwięcej wysiłku i środków powinniśmy skierować na zapwewnianie skuteczności naturalnego tarła. I warunków wzrostu młodych ryb aby w wielu miejscach ta przeżywalność była wysoka. To przełożyć się może na efektywność sztucznych zarybień. Inaczej ich koszty efektywne będą jak dotychczas, poza pewnymi wyjątkami. Od wpuszczania większej liczby narybku do wód, w których nie jest w stanie dać efektów ryb nie przybędzie. natomiast ubędzie pieniędzy. Rozumiem, że nie ma Pan zastrzeżeń do moich obliczeń.
Problemem jest nie to, co jest realne ale to co jest sensowne. Poza pewnymi pozytywnymi przykładami słychać powszechny lament. Czyli to, co jest sensowności nie zapewnia. Do postepu potrzeba zmiany, a zgadzam się, że to trudne.
Odwracając argumentację - gdyby efekty zarybień były takie jakich się spodziewamy to rzeki kipiałyby od ryb. A koń jaki jest każdy widzi. Do cudownego rozmnożenia ryb w wodzie niestety, nie dochodzi.
Nie dążę do podziału PZW, a raczej zachęcam do działań w jego ramach, co wielu ma mi za złe.
Nie krytykuję też ludzi, którym chce się coś zrobić ale ich chwalę, wskazując najwyżej na ryzyko niepowodzenia i zbyt optymistyczne kalkulacje.
W wodach Dunajca czy Sanu też pływa wiele ryb małych, a potem kiedy oczekujemy tych dużych to ich nie ma. Jak mówi JJ - pstrąg czy lipień ma w naszych wodach przezywalność trzyletnią. I to nie dlatego, że natura go nie wyposażyła w zdolność dłuższego życia. On po prostu wtedy dostaje "w łeb".
Serdecznie pozdrawiam
Jurek Kowalski
|