| |
Przykre to wszystko. O tych Bagrach, to tak dla jaj. No bo jak babcię kocham, trochę się Wam dziwię. Ale może to jest jakaś prawidłowość. Im większy ośrodek, tym chyba gorzej. U mnie (mieścinka,gdzie teraz mieszkam ok.50 tys.) muszkarzy może kilkunastu, spinningistów łowiących pstrągi może z trzydziestu, ale jak coś trzeba zrobić, zarybić, posprzątać, zebrać jakieś fundusze na zakup materiału-nie ma większego problemu. Pstrągów nie brakuje, gorzej z ich "jakością", jak wszędzie. Duża presja (sporo przyjezdnych). A tu taka potęga-Kraków, świetni fachowcy, tradycje, sklepy, masa muszkarzy itd., i ktoś mi mówi, że nie ma gdzie łowić, że łowisk specjalnych mało ! Krakowianie, kochani coś u Was nie tak. A bywało tak w historii (także, tej wędkarskiej), że byliście wzorem dla reszty. Napiszcie coś optymistycznego. To niemożliwe, by tak nic się dobrego w Krakowie nie działo?
Pozdrawiam.
|