| |
Drogi Robercie,
Twoje wywody i inwektywy ani na jotę nie zmieniły mojego zdania o potrzebie edukacji i pracy u podstaw.
Aby znać stan prawny wód nie trzeba prawnika, wystarczy przeczytać odpowiednie Ustawy ze zrozumieniem i posiadać pewną dozę kultury prawnej. Dostępna jest ona lekarzom, a w cywilizowanych, demokratycznych społeczeństwach również stolarzom. Z Pawa wodnego wynika jasno, że wody płynące (w tym jeziora przepływowe i zbiorniki zaporowe), jak i grunty pod nimi są własnością publiczną czyli w posiadaniu Skarbu Państwa, w imieniu którego zarząd właścicielski sprawują wymienione w Ustawie organy i instytucje. Te wody i gruntym, z mocy prawa NIE PODLEGAJĄ OBROTOWI. Tyle w temacie własności.
Użytkownicy rybaccy, czy to będzie stowarzyszenie wędkarzy, czy spółdzielnia rybacka czy prywatny przedsiębiorca mają o to dobro publiczne dbać i o to mnie, jak wolnemu obywatelowi demokratycznego państwa chodzi. I do dbania o to publiczne dobro każdy wolny obywatel ma obowiązek się przyczyniać. Jeżeli powiedziałbyś wedkarzom na świecie, którzy z trudem dobijają sie o dostęp do wody, że jako wędkarz i w ramach Twojego stowarzyszenia, użytkujesz wody publiczne, na których gospodarujesz w imieniu Twojego Państwa, a chcesz z tego zrezygnować bo sobie z tym nie radzisz to w najlepszym wypadku popatrzyliby na Ciebie z politowaniem, a w najgorszym obdarzyliby Cię stekiem epitetów, których, przez grzeczność, nie przytoczę. Jeżeli piszesz, że PZW sobie nie radzi to również nie radzisz sobie Ty i ja i nasi koledzy. No chyba, że nie jesteś członkiem PZW - w takim wypadku nie radzę sobie ja i moi koledzy i jest mi przykro z tego powodu.
Zgadzam się z Tobą, że edukacja musi padać na podatny grunt. I tam gdzie jest możliwośc działania. W demokratycznym systemie "może" każdy, pojedynczy człowiek, który chce coś zdziałać. "Mogą" również nieformalne grupy obywateli jeżeli działają w pozytywnie rozumianych granicach prawa.
Jeżeli czytałeś moje artykuły na NaMuche.pl to z nich jasno wynika, że stanowią wykład o całości zagadnienia dotyczącego gospodarowania na wodach, których zasady eksploatacji (w tym C&R) jest tylko wycinkiem. Zacząłem od C&R bo to jest działanie po stronie eksploatacyjnej, dostępnej codziennie każdemu z nas i możliwym do wprowadzania już, natychmiast. Jeżeli zasobów do eksploatowania jest mniej to trzeba najpierw ograniczyć eksploatację, a następnie (najlepiej jednocześnie) brać się za odtwarzanie i powiększanie zasobów. Jeżeli masz pieniądze, których Ci ubyło ponad miarę (bo "zaszalałeś" z wydatkami albo ktoś Cię okradł) to musisz wydawać mniej, a następnie zarobić więcej aby pokryć straty. I ścigać złodzieja, choć często z marnym skutkiem. Jeżeli chcesz utrzymać poziom konsumpcji to musisz zaciągnąć kredyt ale wtedy będziesz musiał zarobić jeszcze więcej aby go zwrócić. C&R jest wstępem do odtwarzania zasobów (to też rola wędkarzy), bo już przejedliśmy kredyty otrzymane od natury i sami musimy je zwrócić, niestety z odsetkami.
Wyciągasz najcięższą artylerię i ... kulą w płot. Na straży "nieomylności" PZPR stał cały aparat przymusu totalitarnego państwa. Na straży siły struktur PZW stoi tylko lub aż bierność wędkarzy, którą staram się przełamać. Jeżeli nie chcesz sam tego zrobić, a uważasz, że sprytem można osiągnąć wpływ w stowarzyszeniu to znajdź sobie działacza, który będzie reprezentował Twoje interesy tylko sprytniejszego od tego, którego chciałbyś zastąpić i popieraj go. Tylko żebyś Ty i ten Twój działacz mieli do zaproponowania coś pozytywnego, co bylibyście w stanie wprowadzić w życie dla pożytku wszystkich. I róbcie coś, na miłość boską. Tak działają wszystkie organizacje i na tym polega polityka.
Z Twoich wypowiedzi przebija, daleka od demokratycznych standardów, wiara w jedyną moc sprawczą "oświecongo centrum", które zapewni, w swej dobroci, wspaniałą przyszłość swojemu ludowi. To już przerabialiśmy, w Polsce, której, jak piszesz, nie chciałeś, a do której wielu tęskni w postawie infantylnej, biernej bezradności, która potrafi najwyżej wydać krzyk protestu, będąc niezdolną do działania (vide ostatnio podziwiane petycje ekologów w sprawie melioracji). Nieodżałowanej pamięci ks. prof. Józef Tischner ukuł dla tej postawy słynne określenie "Homo sovieticus". Z taka postawą się nie zgadzam i będę ją tępił, niezależnie od tego czy ktoś się na mnie obrazi czy nie. To ta postawa oczekujących i roszczeniowych obserwatorów sprawia, że od kilkunastu lat borykamy się z dochodzeniem do demokracji. Nie muszę dodawać, że z marnymi efektami, chociażby w porównaniu z naszymi sąsiadami za południową granicą.
Pozdrawiam
Jerzy Kowalski
|