| |
Już sama ta dyskusja jest zjawiskiem pozytywnym, chociaż jej uczestnicy raczej próbują utrącać argumenty adwersarzy, nie szukając wspólnego mianownika, jakim jest przyszłość wędkarstwa muchowego w naszym pięknym, chociaż zdemolowanym kraju.
Filozofia myślenia i postępowania jaką głosi i stara się rozpowszechnić Jurek Kowalski nie jest w krajach rozwiniętych czymś nowym.
To się już sprawdziło i funkcjonuje.
Nie można wychodzić z założenia, że u nas to jest taki "burdel" prawny i na dodatek PZW, czyli naprawdę to my, którzy ze sprytnymi działaczami zrobić porządku nie możemy i czekać aż jakaś siła nadprzyrodzona zrobi to za nas.
Tworzenie i rozpowszechnianie prawidlowego modelu funkcjonowania wędkarstwa
i zachowań wędkarzy jest niedzownym elementem zmian w korzystaniu z wód państwowych, niezależnie kto je będzie dzierżawił.
Rozumiem dobrze bezsilność kilku członków PZW, którzy widzą "ciemniaków" minionego systemu, pchających PZW w otchłań niebytu.
Dlatego należy się zorganizować i na bazie Statutu PZW pozbyć się tych "śmieci historii".
W sklepach wędkarskich, klubach i nad wodą narzekających nie brakuje, a ilu z nich pójdzie na Walne Zgromadzenie by zakończyć "cierpienia" reliktów minionej epoki - niestety niewielu.
Zniszczenie PZW, czyli organizacji nas zrzeszającej i naszego majątku przy okazji jest totalnym nieporozumieniem.
Tą organizację niszczy garstka działaczy - "pijawek", żerująca na dietach, delegacjach, wycieczkach organizacyjnych i korupcyjnych zakupach i sprzedazy majątku PZW.
To jest "groźny" dla organizmu PZW rak, którego należy wyciąć.
To jest konieczność niezależna od pracy "edukacji" jaką rozpoczął Jurek Kowalski.
Jedno drugiemu nie przeszkadza, wręcz przeciwnie te działania wzajemnie sobie pomogą - powiem więcej - oba kierunki są koniecznością.
Jak tego dokonać - w tym kierunku winny trwać duskusje i co najważniejsze działania.
Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem - łowiska podupadają i nie można wobec tego być obojętnym, stwierdzić że jest źle i zrezygnować wyjeżdżając na ryby do lepiej zorganizowanych sąsiadów.
Pozdrawiam.
Stanisław Guzdek
|